Pół-udomowiona kotka chce na dwór
I kolejny update, niestety niezbyt pozytywny. Kocica zaczęła coraz częściej interesować się wyjściem, ale tylko wtedy jak było ciemno na zewnątrz. Potem zaczęła wychodzić (również jak było ciemno) na moment na taras i zaraz wracała. W zeszłym tygodniu wyszła poza taras. Zawołałam ją i po chwili wróciła. Następnego dnia wyszła i nie było jej ok. pół godziny. Na wołanie wróciła. W sobotę wyszła późnym wieczorem (razem ze wszystkimi zwierzakami) i wróciła po dobie, około północy. Pomyślałam, że dobra nasza, wie gdzie mieszka i będzie wracać, nie ma się co martwić, ale na wszelki wypadek nie pozwalałam jej wychodzić przez dwa dni. Do wtorku, kiedy ruszyła do wyjścia razem z innymi. Nie wróciła do dzisiaj. Właśnie zaczęła się trzecia doba jej nieobecności...Zaczynam wątpić czy wróci. Widocznie jednak bezpieczniej czuje się "u siebie" czyli na wolności, gdzie nikt nie próbuje jej głaskać, nikt nie używa głośnego odkurzacza, nie dzwoni domofonem... Jedzenia na polach ma w bród, okolica jest bardzo spokojna, dobrze jej znana...
Szkoda. Właśnie zaczynała się ze mną co rano witać, ocierając prawie o nogi. Coraz częściej dawała się pogłaskać, nawet mojemu synowi, którego zawsze bała się najbardziej. Pytałam panią weterynarz czy jest szansa, że oswoi się zupełnie. Powiedziała, że raczej już na zawsze zostanie trochę dzika. I została. Pewnie gdyby trafiła do niewychodzącego domu, miałaby większe szanse się udomowić.
Jej miseczka i kuweta czekają.
P.S. Umówiliśmy się z Bębniarzem, że jeśli przez następny tydzień nie pojawi się ani razu, to adoptujemy nowego kociaka. Ale tym razem malucha, wychowanego przez ludzi.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia