Marjuchowe dylematy przy budowie Beaty.
Hmmm, chyba dziennik popada w zapomnienie .
Z wiadomości budowlanych i okołobudowlanych to wczoraj złożyłem w Starostwie wniosek o pozwolenie na budowę
Wjazdu, rzecz jasna.
To bardzo duże przedsięwzięcie.
Wjazd z drogi gminnej z płyt typu jumba na naszą posesję.
Niesamowity rozmach przedsięwzięcia bo szerokość 4m i długość całe 2m
Teraz tylko pozwolenie na budowę, kierownik budowy, wykonanie i odbiory.
Nie muszę chyba pisać jakie uczucia mi towarzyszą gdy to piszę.
Zaraz mnie krew zaleje, że papierologia będzie znacznie droższa od samego wjazdu.
Poza tym to śnieg na działce znika.
W międzyczasie, podczas największych roztopów, troszkę nas podtopiło.
Wczoraj Ania wróciła ze spaceru razem z pieskiem znajdą.
Na szczęście dzisiaj znaleźliśmy mu dom i już jest ok, bo wczoraj Parys chciał spacyfikować gościa.
Powiesiłem lampki w łazience, co uważam za niesamowity sukces, bo towarzyszące mi ostatnio lenistwo skutecznie odbierało jakiekolwiek chęci do pracy.
Maskownicy dalej nie zamówiłem, bo są pilniejsze rzeczy do kupienia-zapłacenia, więc jeszcze trochę poczeka.
Poddasze ocieplone.
Do obrobienia zostały okna dachowe, a jest ich trochę, więc ciutkę mi z tym zejdzie .
Straciłem gdzieś cały rezon i chęć do pracy, ale miejmy nadzieję że z wiosną wrócą siły i chęci.
Jak na razie jedyna aktywność fizyczna przejawia się w spacerach z Parysem.
Tyle na razie.
A w kwietniu jedziemy sobie na weekend szkoleniowy z Parysem do dziadków i tym się pocieszam
Pozdrawiam
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia