EM08 (L) - Dziennik Jarka - Poznań
No dobra. Już nie jestem słomianym wdowcem Dziewczyny wylądowały w domu bardzo zmęczone i już dawno śpią, więc mam trochę czasu aby coś skrobnąć. No to skrobnę na temat kominka - bo to temat często poruszany przez rodzinę i znajomych, niepotrafiących zrozumieć, dlaczego wywalamy z domu tak cudowną rzecz i przez wielu pożądaną jak kominek...
A więc parę myśli zebranych:
- kominek to jest fajna rzecz w jakimś domku letniskowym. Jedzie się tam na weekend albo krótki odpoczynek no i można się przy okazji pobawić w palenie w kominku. Kolega ma domek w górach, jedzie sobie tam latem na 2 tygodnie, zimą na narty i wtedy taki kominek to może być przyjemność
- ale w domu, w którym się mieszka na stałe, w którym zainstalowane jest normalne ogrzewanie, z kominka robi się albo nieużywana ozdoba, albo brudzące się i inne rzeczy w koło ustrojstwo. Używany kominek, to albo czarna, usyfiona czeluść ziejąca brudem i smrodem (w przypadku kominka bez wkładu), albo brudna od sadzy szyba (w przypadku kominka z wkładem). Dobrym przykładem jest tu mój szwagier, który ma duży i ładny dom - oczywiście z kominkiem... Tylko, że ten kominek, to jak łazienka w naszej polskiej komedii "Kogiel mogiel 2", w której dopytujący się "letnicy" o łazienkę, słyszą, że oczywiście... łazienka jest... jak by to bez łazienki... łazienka musi być, tylko, że łazienka jest zawalona starymi gratami i nikt jej nie używa... Tak więc kominek u szwagra jest, ale nikomu się w nim nie chce palić, a jak już ktoś (się) napali (raz albo dwa na rok), to się drewienko wypali, a później zostaje brudna od sadzy szyba, której nikomu nie chce się czyścić więc wypasiony salon zdobi ufajdana szyba. A jak już ktoś się zabierze za czyszczenie szyby, to wiadomo, że nie jest to fajna i czysta robota, więc później słyszałem u nich "nie pal w kominku, bo będzie trzeba czyścić, a ja nie mam czasu albo ochoty"...
- moim zdaniem, większośc ludzi chcących mieć kominek, mieszkało w blokach, którzy pozbawieni zostali możliwości nabrania doświadczenia w sprawach "piecowych". My z żoną akurat wychowywaliśmy się w domach z co, w których trzeba było codziennie palić i doskonale zdajemy sobie sprawę z brudu ze tym związanym. Nie oszukujmy się, kominek to jest postawiony w salonie piec, od którego jeśli się go używa, robi się niezły syfek... A my z żoną lubimy białe skóry, jasne podłogi i nie będziemy sobie z saloniu robić kotłowni
- poza tym cenimy wygodę, i o ile jeszcze rozumiemy, że można rekreacyjnie palić w salonowej kotłowni, to już kominek używany jako główne źródło ciepła w domu, to tylko jak to mówią Francuzi "Schmutz und Umständlichkeit". Nam się podoba jak można podejść do sterownika od pieca, zaprogramować mu programator tygodniowy i zapomnieć i o piecu i o ogrzewaniu...
- tanie grzanie? - może i tanie, tylko co z tego jeśli okupione totalną niewygodą
- nie jestem zbyt romantyczny (moja żona już bardziej ) i nie przychodzą mi romantyczne pomysły siedzenia z żoną na podłodze przed kominkiem, popijając winko (nie pijemy alkoholu at all ) i przytuleni pod kocem, bo w chacie zimno bo ruscy zakręcili Polsce kurek z gazem... Ani nie mam wizji kochania się z żoną na niedźwiedzich skórach, rozłożonych przed buzującym w kominku ogniu i skrach sypiących się mi z paleniska prosto w tyłek...
- poza tym, wiadomo, że dzieci + zapałki = pożar i podobnie jest z kominkiem... Może przesadzam, ale widziałem na własne oczy całkowicie zjarany dom, bo dzieciaczki postanowiły sobie urządzić w chacie pod nieobecność rodziców kominkowe grillowisko... Cała rodzina mieszka teraz w bloku...
No to by było na tyle... Całkiem nieźle się rozwinąłem... Nie muszę chyba dodawać, że skoro nie znajduję w tej sprawie ani jednego "plusa dodatniego", to nie zamierzam wydawać na ten cel nawet złotóweczki. Co innego takie kino domowe... Tak więc kominkowi mówimy wspólnym głosem stanowcze ĄAdiós!
No nic trzeba iść spać. Wprawdzie zmęczona żona dziś mnie nie pogoni spać, ale za to będę miał jutro murowaną pobudkę ok. 6 rano...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia