W drodze na wzgórze
Właśnie wróciłam z budowy więc mogę machnąc opisówkę (fotorelacja wieczorkiem jak zgram zdjęcia). Ponieważ najciekawsze rzeczy dzieją się jak ja ślęczę w pracy więc postanowiłam przeprowadzic "akcję ucieczka". Zajeżdżam na działkę a tam robota wrze (na tym skwarze) Chłopaki z ekipy wkopywali pod taras rurę co by później nie było problemu podłączyc do niej rynnę, a trzeba to było zrobic teraz bo za chwilę przyjeżdża beton i będą zalewac szalunki na ściany tarasu
W tym czasie mąż z tatą zasypywali schody wejściowe kawałkami betonu pozostałymi po demolce pierwszych schodów (wewnętrznych)(stali czytacze dziennika wiedzą o co chodzi ) Także sławetnie rozkute schody na coś się przydały a ponieważ schody wejściowe są duże, to żeby nie weszła masa betonu wykorzystało się te gruzy
I właśnie jak wozili te gruzy na taczkach to przyjechałam porobic zdjęcia....wychodzę z uśmiechem na ustach, a mąż mówi..."dobrze że przyjechałaś bo wnet przyjedzie beton i bardzo sie spieszymy z tym zasypywaniem...masz tu wiadro i noś te mniejsze kawałki..."
http://www.bibliotekazpszio.republika.pl/zemdlal.gif http://www.bibliotekazpszio.republika.pl/zemdlal.gif http://www.bibliotekazpszio.republika.pl/zemdlal.gif
Wtedy przypomniałam sobie Miśkę... (stali bywalcy forum wiedzą o kogo chodzi.... ), myślę niech i ja mam wkład w robociznę...nie było by problemu, bo dośc robotna kobita jestem gdyby nie to że przyjechałam prosto z pracy w sukieneczce mini...
No cóż rozglądam się w prawo i lewo chłopaki z ekipy z drugiej strony domu, koło mnie sami swoi więc wzięłam się za robotę kilka razy zaświeciłam majtkami ale chwila moment i schody były przygotowane do zalewania.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia