Początek
Właśnie wróciłam z urlopiku...... Troszeczkę odpoczęłam, nagadałam z przyjaciółką , naładowałam pozytywnie przy Jej optymiźmie i wsparciu.Co nieco również zjadłyśmy i wypiłyśmy Ogólnie OK
Ale.....STRASZNIE TĘSKNIŁAM ZA MOIMI MURKAMI
Przewidując tę okoliczność ( Syndrom porzucenia) zabrałam ze sobą świeże zdjątka z placu boju!!!! Zawierały one , wspomniane wcześniej ławy jakrównież ściany fundamentowe- gotowe- Do tego częściowo ocieplone.Mąż który w urlopie nie uczestniczył, chciał mi owe zdjątka odebrać!!!!!
Nie dałam się!!! Próbował prośbą, grożbą, łagodną perswazją i mniej łagodną.....Nawet podstępem....Ale się nie dałam Zdjątka zostały przy" mamusi" I BARDZZOO DOBRZE ZROBIŁAM
Moja serdeczna przyjaciólka z zainteresowanim oglądała ,pytała dociekała itp.Bardzo Jej się moje fundamenty podobały!!!
Bo to jest DOBRA KOBIETA.....która jedak nie była świadoma co Ją biedną czeka....Codziennie proponowałam jej oglądanie moich murków-wyrażała ochotę, bo koleżanką jest zacną.....Jakież było moje zdziwienie że trzeciego dnia nie wyraziła takowej ochoty??????
Myślę sobie-Pewnie nieśmiała, a może myśli, że ja myślę , że za bardzo wścibska jest tak codziennie te fundameny oglądać......
Postanowiłam ułatwić Jej to...I od tej pory pytałam co jakiś czas
- Napewno chciałabyś obejrzeć moje fundamenty? Nie krempuj się!
Komu jak komu ale Tobie-ZAWSZE
I biegłam kurcgalopkiem do domku. coby zdania zacna kobieta nie zmieniła i z wizgiem i fotkami wracałam.....
Mam ciche podejrzenia że nie bardzo wypoczęła na tych wywczasach
Ale twarz zachowała...Za co ją UWIELBIAM i niedarmo nazywam przyjaciółką!!!
A teraz z innej beczki....Prace budowlane postępują!!! Co nas niezmiernie cieszy.Do mojego wyjazdu, jak już wspomniałam, powstały całkowicieściany fundamentowe, zostały ocieplone i zaizolowane itp.
Kolejnym etapem była" zasypka" Myślałam że nawtenczas zostanie wylany chudziak...ale nie .Nasz Pan majster powiedział że woli jak ziemia trochę osiądzie ....Później dosypie i ubije ???? Byłam trochę zdziwina i nie bardzo mi to rozwiązanie przypadło do gustu.... I wte pędy do inspektorka mojego i magika materiałowego....Dowiedziałam się że MAJSTER mój jest szef nad szefy i na robocie się zna . i żeby mu się do roboty nie wtrącać.
OK siedzę cicho i nadal pozostaję czujna.....
Było kolejne rozliczenie w moją ulubioną rubryczkę - pieniążki zaoszczędzone, rabaty upusty wpisałam kolejne parę "groszy" Kwota nie tak spektakularna jak ostatnio ale zawsze......
Milusio jest budować z takim Panem ...I ten Jego wieczny uśmiech...
ŻYĆ SIĘ CHCE
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia