Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    161
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    223

DB Pewnej Szalonej Rodziny


poniedziałek 18 sierpnia 2008 r.

 

 


Lanie betonu przełożone na wtorek, bo Cappo przyjechał, opieprzył ekipę, że źle wywibrowane podłoże i trzeba jeszcze z 7 godzin ubijać zanim zaleje się chudziakiem. No dobra. Przyznaję się: naskarżyłam mu na nich. Jak już dojechałam na budowę, zobaczyłam, że za pomocą koparkowego (za którego ja płacę ) chłopaki zasypali do połowy fundament kuchnio-salonu. Nie chcąc tak z rana psuć atmosfery pracy pozwoliłam sobie delikatnie zauważyć, że przecież Cappo mówił, że mają sypać po 30 cm i ubijać, 30 cm i ubijać i tak aż do us...śmiechniętej śmierci. Na to Maestro równie delikatnie wciskał mi kity, że pospóły (którą sam kazał zamiast piasku kupić!) skoczkiem się ubić nie da i że dopiero piasek będą ubijać. No i co jak miałam powiedzieć?!!! Że się da? Wziąć ten 400 kilowy młot pneumatyczny i udowodnić, że łżą mi w żywe oczy?! Że przecież chciałam kupić tylko piasek, a to on, Maestro, w paszczę jeden kopany, uparł się, żeby tej pospóły rzecznej przywieźć. ( Ile ja się z tą pospółą namordowalam, tego ludzkie słowo nie opisze! Łatwiej i pewnie taniej można zdobyć pył szmaragdowy, niż to cholerstwo! ) Tak więc, aczkolwiek niechętnie i z wielkimi oporami, zamknęłam dziób. A oni na bezczelnego przy mnie zasypywali fundament jak leci, a ubijali dopiero od połowy... Wkurza mnie to, ze moje uwagi:

 


a) zlewają

 


b) traktują mnie protekcjonalnie - co tam głupia blondynka wie

 


c) zarzucają kitami w stylu - teraz się ubić nie da, to później, będzie dobrze itd.

 

 


A guzik! Będzie dobrze jak JA tak powiem! Dosyć tych macanek! W końcu do jasnej chropowatej cholery, kto tu płaci?!! Jak mój szef chce ode mnie tak a tak, to nie mam nic do gadania, tylko muszę tak to zrobić. Zwłaszcza jak ma rację... Skoro ja muszę słuchać ojego szefa w robocie, to oni muszą słuchać mnie. A co! Tym bardzej, że tak całkiem od rzeczy podobno nie gadam Rozumiem, gdybym upierała się, że chcę komin mieć w powietrzu, albo rury z wodą nad ziemią ( innej głupoty, mimo wysiłku tak na poczekaniu nie umiem wymyślić... ). Ale ja wymagam tylko tego, co jest napisane w mojej najukochańszej książce: w "Poradniku majstra budowlanego". To co? Przeginam?

 

 


Tymczasem chłopaki odisprobitowały ściany fundamentowe i zaczęły łączyć pecevaułki na odpływy z rynien. Jak zrobią to i płytę, to dłubanie w ziemi będę mieć prawie z głowy! ( Prawie, bo zostanie szambo, tarasy , no i cały ogród... ale ogród, to już sama przyjemność ).

 

 


Dziś wieczór albo jutro rano Mistrzunio podjedzie zasypać ziemia rów z wodą, bo nie da się wjechać na działkę. A jutro zalewanie betonem. Chyba wezmę sobie urlop...

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...