DB Pewnej Szalonej Rodziny
Piątek 22 sierpnia 2008 r.
Dziś Sopelkiewicz wziął wolne i zaczął się udzielać w sprawie budowy. Raniutko pojechał do hurtowni O z B. I zamówił śliczne pustaczki ceramiczne. Na razie 7 palet 25 cm i 3 palety 11,5 cm.
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/4/7/9/36315598_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/0/5/1/36315599_d.jpg
i jeszcze z bliska:
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/6/3/3/36315601_d.jpg
http://www.superfoto.pl//zdjecia/foto/p/9/3/5/36315600_d.jpg
prawda, że śliczne, różowiutkie i równiutkie?
W poniedziałek ekipa ma zacząć murować. Mam nadzieję, że przy tych ścianach nie będę miała tyle stresów, co przy fundamencie...
Poza tym pojechał do zapłacić za beton. Chcieliśmy zapłacić nazajutrz rano, ale nikt z nas nie miał urlopu do piątku. Skoro im się nie chciało dorobić po południu dwóch metrów betonu, to nam się może nie chcieć urywać z pracy i jechać specjalnie tam i z powrotem 25 km z kasą w zębach. Sopelkiewicz zadzwonił do gościa i mu powiedział, że ma „awarię” samochodu i przyjedzie dopiero w piątek. Jakoś nie czuję wyrzutów sumienia. Przez tą budowę zdemoralizuję się już doszczętnie i ostatecznie skończę w piekle.
Wyhaczyliśmy fajne okna w C. w B. W promocji z kołnierzem. Sopelkiewicz ma je obejrzeć i jeśli będą jednocześnie:
a) drewniane,
b) wielokomorowe,
c) z mikrouchyłem,
d) obrotowe,
e) z gwarancja i możliwością zwrotu,
oraz będą sprawiały ogólnie dobre wrażenie w wyglądzie i wywiadzie na temat producenta to je weźmie.
Co prawda do dachu jeszcze daleko, ale od czegoś trzeba zacząć.
Przy okazji zakupu okien Sopelkiewicz poinformował mnie, że pieniądze nam się kończą. Odkrywczo dodał, że trzeba zacząć ... oszczędzać. A co ja, u licha, innego niby od początku robię?!!!! Ślęczenie nad wycenami, porównywanie, wybieranie najbliżej, najtaniej itd. To co? Rozrzutność?! Betoniarnię wybrałam spośród sześciu, kręgi betonowe spośród trzech istniejących w okolicy firm, składy kruszyw znam w 7 gminach, do tego dwie żwirownie, składów budowlanych nie zliczę! No i czemu użeram się z Maestro i spółką?!!! Bo nie są tak zawrotnie drodzy, jak inni. O tym, że jak jadę na chwilę na budowę, to zabieram się z koleżanką a wracam PKS-em, bo taniej wychodzi niż autem, to nawet nie wspominam! No ... wspominam. Już szczytem oszczędności jest oddanie babciom dzieci na okres wakacji, czy zaniechanie gotowania obiadów! Przestałabym się myć , ale mogą mnie wyrzucić z pracy, co nie byłoby pożądane. Na ubrania i babskie kosmetyki nie wydaję – używam zgromadzonych zapasów. Oddychanie na szczęście póki co nie kosztuje. No dobra, przyznaję się. Jedno na co wydaję, to papierosy. Oczywiście, wiem powinnam w pierwszym rzędzie rzucić palenie. Tylko istnieje niebezpieczeństwo, że jak rzucę palenie, to szlag mnie trafi i tyle. To po co mi taka oszczędność? No, ogólnie, to może i jest oszczędność szalona, jedna gęba mniej do wyżywienia! Ale czy o to nam chodziło, gdy wymyśliliśmy budowę domu? Wykończyć po kolei wszystkich członków rodziny? A może tylko mnie? Acha! Więc to nie ja Sopelkiewicza miałam tą budową wykończyć, tylko on mnie? Cóż za plan! Hmmm... Mógł powiedzieć od razu, że mnie nie chce , to dałabym rozwód. Nie potrzebuję, żeby mnie kto przy sobie trzymał z lachy czy litości. Pójdę sobie precz. Trzeba od razu tak człowieka zabijać?
Muszę tę kwestię wyjaśnić z mężem. Bardzo spokojnie. Szczyty dyplomacji i te sprawy. :) Bo jeśli mi się tylko tak głupio wydaje, błędne wnioski, itp., to po co robić awanturę bogu ducha winnemu chłopu?
A jeśli jakimś przypadkiem moje wnioski mają sens, to się skutki mogą być opłakane. Chłop niewprawiony w przestępczym fachu, zdenerwuje się albo co i kropnie mnie w afekcie. Ślady zatrze nieumiejętnie i jaki będzie skutek? Ano taki, że:
a) ja stracę życie, może nawet w bolesny sposób – wiadomo fachowiec dałby sobie radę, z amatorami różnie bywa...
b) chłopa mi zamkną w więzieniu razem z prawdziwymi przestępcami. Tam zwariuje, wykolei się albo nauczy morderczego fachu – tak czy siak- pożytku z niego nie będzie;
c) dziećmi zajmie się opieka społeczna. Co z nich pod tą opieką wyrośnie nietrudno zgadnąć. Nie chce nawet myśleć o tym, jak będą żyły z brzemieniem ojca matkobójcy...
Jezu! Dosyć!!!! Idę się leczyć. Zdecydowanie za dużo stresu!!!!! Normalnie mi odbija!
Skąd mi przyszło do głowy, że Sopelkiewicz chce mnie wykończyć???!!!! Moment! Cofnijmy się... szczyty dyplomacji ... rozwód ... palenie ... jazda PKS-em ... ślęczenie nad wycenami... oszczędzanie... acha! Pieniądze nam się kończą! Sugestia, że trzeba zacząć oszczędzać...
No, naprawdę źle z moja głową....
Oszczędzać... można tylko albo wydając mniej, albo więcej zarabiając. Jak się chce dalej budować to trzeba wydawać. Mniej się nie da. Ja przynajmniej mimo wszelkich wysiłków nie umiem. No nie chcą mi na przykład sprzedać pustaków po 3 zł. To co? Mam je ukraść?! Firma też jakoś nie zaproponowała, że ściany postawią mi gratis. Taki kaprys mają... Mogę Sopelkiewiczowi zaproponować, żeby rzucił robotę i gratis murował u nas. Ciekawe, co powie?
Można jeszcze przyjąć drugi wariant: więcej zarabiać. Ciekawe, dlaczego pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy, to przystawienie spluwy do skroni szefa i zażądanie podwyżki. Natychmiast. Za 10 lat z góry.
No dobra, tak czy siak, trzeba z mężem porozmawiać. I tak, czy siak spokojnie. Może niczym Lukrecja Borgia wsypię nam obojgu relanium do herbaty? No, lekko wybrakowana Lukrecja Borgia... Za to spokój gwarantowany!
Tym optymistycznym akcentem zakończę już ten bełkot. Sorry i miłego weekendu!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia