DB Pewnej Szalonej Rodziny
Poniedziałek 26 września– sobota 4 października 2008 r.
Pomimo znośnej pogody ( zimno, ale nie pada ) na budowie nie zostało zrobione nic. Dlaczego? Bo nasza wspaniała ekipa nie pojawiła się w poniedziałek, mimo obietnic złożonych Sopelkiewiczowi. Nie przyszli też we wtorek. Ani w środę. W czwartek również nie. I , konsekwentnie, w piątek. A w sobotę to pewnie się im nie opłacało... No dobra, w sobotę padało.
Nie dość, że drugi tydzień jestem chora na niewiadomo co ( niektórzy lekarze powinni zostać skierowani do ponownego odbycia studiów medycznych ), to jeszcze nerwowo chcą mnie wykończyć. Albo dobić raczej.
Jedyny postęp, to to, że Sopelkiewicz policzył w końcu z Cappo te belki stropowe i je zamówił. :) Mam nadzieję, że będzie ich dokładnie tyle ile trzeba... Część belek przywieźli w piątek, reszta plus pustaki stropowe mają być w poniedziałek. Złośliwie dodam ( bo nie mogę się powstrzymać – natura mnie pcha ), że Maestro już trzy tygodnie temu gonił mnie żeby już-już zamawiać i przywozić strop, bo on, Maestro, już musi go mieć, bo zalewał będzie te pustaki i nie wiadomo co jeszcze. Jasne. Ucho od śledzia! Póki co ekipy ani widu ani słychu, nadproża nie skończone, a jemu do życia strop jest potrzebny. Szkoda słów!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia