DB Pewnej Szalonej Rodziny
Poniedziałek 13 – piątek 17 października.
Kolejny tydzień do d...py!
We wtorek pojechałam na budowę dogadać szczegóły z ekipą i potwierdzić spotkanie Cappo w środę. Mając nadzieję zastać ekipę w ferworze walki ( wspominali w sobotę coś o zamawianiu betonu na piątek... ) – zastałam cichy i porzucony plac budowy mojego, jak się okazuje coraz bardziej wątpliwego ) domku.
Zadzwoniłam do Maestra, by uzyskać jakieś głupie chociaż wytłumaczenie, dlaczego nie pracują od poniedziałku, zwłaszcza, że w niedzielę, przy odbiorze zaliczki obiecali, że nie będą już robili przerw w pracy i umówili się ze mną na wtorek po południu na budowie. Oczywiście nikt telefonu nie odbierał.
Wściekła i załamana, pocałowawszy zamknięte kłódki od garażu, pojechałam do domu. Bez nadziei, a za to dla zasady, dzwoniłam i wysyłałam sms-y przez cały tydzień. Całkowita cisza w eterze. Jeszcze nigdy nikt tak mnie nie olewał i nie robił bezczelnie w konia, jak Maestro. Być może któregoś dnia, kiedy nie będę już od niego zależna, zrobię mu coś złego! Albo co. Nie wiem. Nie ręczę w każdym bądź razie za siebie!!!!
W ogóle to mam dość tego wszystkiego! Rzygać mi się chce normalnie, kiedy myślę o tych rozbebeszonych murach, zbliżającej się zimie, opustoszałym koncie i zmarnowanych: czasie, pieniądzach oraz nerwach.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia