DB Pewnej Szalonej Rodziny
niedziela, 21 czerwca 2009 r.
Niby lato a wiatry jak w listopadzie Zimno, ciemno, korzystać z działki się nie da.
Cztery tygodnie nie miałam szans, żeby skosić trawę. Albo lało, albo był o po deszczu. W naszej ziemi, glinie, znaczy się , przez miejscowych zwanej celiną , po deszczu brodzi się po kostki w pomarańczowej plastelinie. Tak bym to eufemistycznie określiła. Bo szczerze to przypomina bagno, sraczkę rzadką, najbliższą wyglądem kupki czteromiesięcznego dziecka, któremu podało się pierwszą zupkę z marchewki... Kto ma dzieci, ten wie co mam na myśli. Bleee... tyle , że nie śmierdzi :)
Niemniej mimo deszczów, które nie powalają mi się cieszyć namiastką ogródka, który, szalona, posadziłam na środku budowy, zostałam nagrodzona! :) Erzatzem, co prawda, niewielkim tylko tchnieniem natury, ale jednak:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/5/0/5/45548228_d.jpg
pierwszymi kwiatmi hortensji, które, po kolorze, powiedziały mi, że ziemię mamy niestety zasadową, przez moje ukochane rododendrony nielubianą,
i:
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto/u/7/1/8/45548223_d.jpg
jednym kwiatem pnącej róży Francois Juranville Jeden kwiat ale pachnie cudnie!!! I nawet na niego nie liczyłam!!!
To sadzonka, jedna z pięciu od mojej przyjaciółki. Beatko dziękuję!!!!!!
Druga z pięciu też zakwitła - na fioletowo - ale po deszczach zdążyły jej opaść płatki zanim przyjechałam z aparatem
Ale i tak jestem szczęśliwa, że na tym poletku do produkcji glinianych garnków cokolwiek mi zakwitło!
PS. Zdjęcia jakby zamazane, sorry, komórką robione. Zdaje się, że znowu telefon upaprałam tapetą na mordzie Już teraz wiem , dlaczego Sopelkiewicz zawsze się o to wścieka, kiedy dzwonię z jego telefonu
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia