PIERWSZA TAKA ULKA - Jak zbudowaliśmy dom!
Ale, ale, wybiegłam nieco z tymi zdjęciami naprzód.
Po zrobieniu drogi na naszej części działki, należało również poprawić trochę drogę u Rodziców Męża, żeby nic się nie zakopało na pierwszym odcinku. Niestety były to roboty całkowicie ręczne – łopata, kilof, taczki, kamienie i kilo potu na każdy metr kwadratowy. Daliśmy radę!
Trochę wcześniej wyszukaliśmy Kierownika budowy i Ekipę. Kierownik polecony, ale aktualnie zastanawiamy się, czy to był na pewno dobry wybór. Nie pojawia się zbyt często, robi byki w Dzienniku Budowy, na tablicy informacyjnej też – to akurat jeszcze przeboleję, chyba, że się PINB przyczepi. A ponoć się przyczepi.
Na naszego Kierownika dawno temu uwzięła się jedna baba z nadzoru, a podobno jakiś powód miała – teraz jest to owiane mgłą tajemnicy, niemniej jednak wszyscy o tym szepczą. I ten nasz Kierownik to się strasznie wszystkiego boi i miał podobno 18 kontroli w zeszłym roku i my się boimy razem z Kierownikiem. Chociaż właściwie to prawa nie będziemy łamać, no ale wiecie, rozumiecie
Ekipa ma nam postawić SSO do końca roku. Obiecali. Szefem jest mąż mojej koleżanki z pracy, więc mam nadzieję, że się postarają, żebyśmy się później nie musiały za łby między biurkami brać. Plus jest ewidentnie taki, że doradza nam Szef w wielu sprawach i może choć trochę go obchodzimy.
Aaa przypomniałam sobie. Szef generalnie buduje nasz dom pod siebie! Zastanawiamy się jaki szeroki taras zrobić. Chcemy minimum 3 metry. Pytamy Szefa. Szef jest duży, naprawdę duży! I mówi tak: jak na 3 metrach postawicie stół i krzesełka i przyjedziemy do Was na piwo i będę chciał iść do WC to się będę musiał przepychać i jeszcze co strącę ze stołu. No to musimy pod Szefa taras powiększyć ))
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia