PIERWSZA TAKA ULKA - Jak zbudowaliśmy dom!
Ósmego września (wtorek) Ekipa zjechała w całości, aby zacząć murować bloczki.
No! Na ten przykład miałam przejścia z bloczkami. Ponieważ ja głównie zajmowałam się papierologią do pozwolenia, z przyjemnością zrzuciłam obowiązek zaopatrywania budowy w materiały na mojego Męża. M podzwonił, pojeździł po okolicznych składach i znalazł bloczki, które najbardziej pasowały wielkością wg Szefa – żeby dużo nie weszło i ciężkie bardzo nie były. Ucieszyłam się, zaaprobowałam, ale bloczka na oczy nie widziałam. Pojechaliśmy zapłacić na skład za bloczki, no to pytam, które te moje. Pan pokazuje, mówię OK., daję zaliczkę i wracamy. Po kilku godzinach siadam przed kompem, otwieram czyjś dziennik, wgapiam się w fundamenty i coś łapie mnie za gardło.
M – krzyczę w panice – co myśmy kupili?
Jak to, co? Bloczki - słyszę w odpowiedzi
M, one są jakieś dziwne! Zobacz wszyscy mają pełne, a my mamy dziury w środku!!!
I zaczyna się lament. M się robi biały, ja przeciwnie. Godzina taka, że nie zadzwonimy do Szefa bo pewnie śpi. Nic trzeba czekać do rana. Rano ledwie oczy otwieramy kręcimy do Szefa.
Jak będzie z bloczkami? Mamy takie i takie?
I dobre macie – słyszymy – kładzie się toto dziurami w dół, a jak bardzo chcecie to możemy cementu napchać do tych dziur. Chcecie?
Nie chcemy! Dzięki! Kamień spadł nam z serca
Uff! Takie to z nas głupie ludzie! Jak będziemy drugi dom budować, będziemy o niebo mądrzejsi! Howgh!!!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia