PIERWSZA TAKA ULKA - Jak zbudowaliśmy dom!
Błoto nas prawie zjadło. Po kilku dniach opadów i koparce robiącej ławy i obniżenie pod taras - gumiaki ginęły nam w błocie. Ostatecznie stanęło na ścieżce z palet, bo komunikacja by nam w ogóle padła.
Oczywiście oprócz deszczu wystąpił silny wiatr i arktyczne zimno. Współczuję Ekipie!
Beton był zamówiony na parę minut po piętnastej i tak przyjechał. My przyjechaliśmy zaledwie 15 minut wcześniej i ja szybko, jako szybki fotoreporter, wlazłam na górę i porobiłam fotki dla siebie i kierownika. Zbrojenie jak zbrojenie - w kratkę , widoki fajne, wiatr paskudny i zimno nieziemskie. Zlazłam. Po tych schodach, co to ich jeszcze nie było.
Zajęłam stanowisko obserwacyjne na górce i tak przestałam w jednym miejscu całe zalewanie stropu.
Jak tylko grucha chlupnęła, zerwał się porywisty wiatr, liście jesienne zaczęły tańczyć a z nieba lunęło!!!! Prawie przysiadłam!
To znów ten pech przy betonie - zawsze oprócz tego, ze lejemy beton to leje też deszcz.
Na szczęście tym razem deszcz sobie tylko pożartował przez chwilę i wiatr go przegnał.
Strop i schody poszły gładko, Ekipa ewakuowała się po drabinie razem z panem Sterownikiem Betonu.
Gorzej było przy ławach tarasowych - nie dość że błoto, to jeszcze pojawił się Kierownik i zarządził parę rzeczy.
Ja w połowie tarasu się poddałam, zamarzły mi nogi w gumiakach i poszłam coś zjeść. I kasę za beton przyszykować
Trochę nas ten betonik kosztuje. A miał być mały, prosty, tani domek, ech!
Jak pogoda będzie podobna do wczorajszej - czyli brzydka, to Ekipa jeszcze w tym tygodniu chce murować górę, no i tą piwniczkę pod taras.
Później wrzucę zdjęcia i jakieś rozliczenia, bo się nie mogę do tego zmobilizować.
Z zimowym pozdrowieniem
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia