Początek
PIERWSZY RODZINNY PORANEK W NOWEJ CHACIE....
Obudzila mnie(nas) cisza.....Cisza porażająca, przenikająca trzewia..Efekt był tym bardziej spektakularny, bo ostatnie pół roku mieszkaliśmy w centrum, w pobliżu SKM, niemalże na peronie...W nocy czasami miałam wrażenie że pociąg wjeżdża mi do łóżka.....Głośny pęd kół, sygnał dźwiękowy( blisko przejazd kolejowy, przed którym pociąg oznajmiał swoje się zblizanie- a tak nawiasem mowiąc, jak nazywa się pociągowy klakson??) Do kompletu dwie pobliskie nocne knajpki....Często, gęsto "bralam udział" w kłótniach pijackich,awanturach małżeńskich, powrocie kibiców sportowych,jak też powrocie żołnierzy do cywila... Bylam świadkiem zwracania pokarmów, treści żołądkowej i zwyczajowych czynności fizjologicznych...Och...tak sobie kiedyś mieszkalam....
A teraz.....CISZA!!! tylko śpiew ptakow, szum drzew.....No piknie jest....
*********
-Mamo, gdzie są moje skarpetki??? A koszulki???
-W worku!!!-odpowiadam , rozpaczliwie rozglądając się po obiekcie, w poszukiwaniu kartonu ze sprzętm kuchennym.
-A w którym?-
- W czarnym- tak na odczepnego...
-Dana, a gdzie moje kosmetyki?- to rozpaczliwe wolanie męża, który chciałby się zwyczajnie ogolić...
-W kosmetyczce..-drę się z odległego pomieszczenie.
- A kosmetyczka?-
- W worku...-
- Ale jakim!!!???-
- Czarnym- powtarzam nieodmiennie. Wszystko jest w czarnych worach..Jak trupy jakieś....
-A patyczki higieniczne widzialaś?-
-Widzialam!!Jakieś dwa dni temu, leżaly sobie w koszyczku, na bialej półeczce w lazience...
- Ale teraz? -
- Teraz będziesz miał brudne uszy, albo z buta do sklepu po nowe, bo te poprzednie mogą się tak szybko nie znaleść-
Usiedliśmy wszyscy na kanapie, każden w niekompletnym stroju i takim ogólnym demobilu zewnętrznej powłoki....Brak grzebienia..wyprasowanych ciuchów...kosmetyków upiększających...lub tych zwyczajnie zwykłych...Wyglądaliśmy iście dworcowo...nawet radość wymalowana na obliczu była podobna....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia