Początek
Chcialam jeszcze tylko dodać, że czasu na sen mam jeszcze mniej...
Niby jestem prowizorycznie rozpakowana, życie zaczyna przypominać normalność( ) ale ostatnio zgubila mnie CHCIWOŚĆ!!!! Czyta chciwość!!! Od paru dni moglam zoobserwować "kicających" mi ludzikow za płotem!1 Myślę co jest??? Poczatkowo nawet sądzilam że to jakieś psy się ze wsi urwały, coby obaczyć nowego osadnika...Ciemne to to , w pozycji przykucznej, nie rusza się...Jeden, drugi, potem więcej....No zguplam zupelnie i nawet zatracilam tyćko intymności...( moje okienka niziutko, każde mogł se do woli zaglądać, a firan, zasłon u nas NIET! Bo i po co???) Po paru dniach nie wytrzymalam,i wieczorkiem polazlam śladami "kucaczy" I wiecie co moje gały ujżały.....POLA POZIOMKOWE!!! CAŁE MNÓSTWO TYCH PÓL I WIELKIE MNÓSTWO OWOCÓW NA NICH!!!!Całą noc się gryzłam ( taka psiacza natura Polaka ) No co mi tu obce będą wokół domu latać i dary natury zbierać?! A ja co?? Mam spokojnie spać, biesiadować?? Nic nie robić???? Nieee...nie mogę...
Dnia następnego ..pobudka !!Godzina 4.30!!Zabralam michę ze sobą ( na początek niewielką, coby możliwości miejskiego pomiotu sprawdzić....Ale jak wlażlam na cale takie mnóstwo poziomek, to myk..myk do chałupki ( daleko nie mam, ino za płot) po większą michę!!!Godzinka wystarczyla i naczynko pełne!! No i teraz "kicam" z innymi. Pierwsza partia rano, przed pracą, druga wieczorkiem, po pracy.Mam już dziewięć słoików KONFITURY POZIOMKOWEJ!!! nO KTO Z wAS ( MÓWIĄC NIESKROMNIE, BARDZO NIE SKROMNIE ) Ma takie konfiturki!!!!To całe zbieracto , to istna zaraza!!! Już się szykuję na grzyby, jagody borówki....Wyciągam z kartonów, słoje, słoiczki, myję i ustawiam w widocznym miejscu, coby je jak najszybciej zapełnić....Mam przecież spiżarnię!! Coś tam trzeba przecież poustawiać!!!!
Mąż, początkowo sceptyczny, ba nawet rozbawiony, moją nową manią- zbieractwo leśne- Po posmakowaniu wytworzonej konfiturki, podpuszcza mnie że hej!!_ Jutro też idziesz??Idź, idź, tylko wcześniej, bo ci wyzbierają!!! A poziomki po deszczu jak grzyby.....Ja niby puszczam mimo uszu te uwagi, ale.....po cichutku, w tej chorej głowce plan dzialania ukladam..wypieki na twarzy, w myślach wyszukuję coraz to większe naczynia na specjały leśne.... I nic to że jest ciężko!! Nogi bolą ( nie zwyczajne są ) muszysk cale mnóstwo, żaby, mrówki po człowieku lezą a i komary śniadanko spożywają! I to ja stanowią ich danie głowne...Ale poczekajcie cholerniki!!! Już nie długo..Jak minie taki roczek ( a mija coraz szybciej) to moja skóra smagana wiatrem, deszczem, wystawiona na bezlitosne promienie słoneczne, do tego mróz, śnieg...Za rok moja skora jak beton będzie!! I przyleci sobie taki, niczego nie świadomy komarek wystawi swoją wątłą witkę i .....chlaś...połamie wątlaka!!!!
Co w konsekwencji doprowadzi go do śmierci głodowej...Taki mam plan....zemsty za moje obecne bóle i bąble.....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia