Malinowy rododendron Gosi i Zbyszka
Dzień przerwy w płytowaniu ufff....
Przyklejanie płyt to wcale nie takie hop-siup i wczoraj się o tym przekonałam na własnej skórze i to dosłownie. Syncio zrobił sobie popołudniową drzemke, teściowa była w domu, więc miał kto popilnować jakby sie obudził, no to ja pobiegłam pomóc mojemu ciężko pracującemu mężusiowi. No i dostałam do ręki poziomice, młotek i przecinak Trzeba było poskuwać nierówności na ściance działowej w kuchni. No i możecie się domyśleć co było dalej... ano obdarte kostki i potłuczone palce, jednym słowem budowlaniec ze mnie marny. Na szczęście mały spał tylko 1,5 godziny więc moje ręce jeszcze jako tako wyglądają.
Mamy już przyklejone płyty w pokoju i częściowo w salonie. Najwięcej roboty było z wykuszem, strasznie dużo docinania małych kawałków. Musieliśmy również przerobic naszą koze bo była niestety mało wydajna. Mój bob budowniczy wyspawał wężownice i ruszt wodny, zdemontował pompke od podłogówki i zamontował do nowej kozy, stary garnek przerobił na naczynie zbiorcze i kupioną na allegro chłodnice z poloneza na nagrzewnice, do tego dwie rurki do podłogówki i gotowe. To sie nazywa recykling. Pokzała bym wam jak to wygląda ale mężuś zabronił pod groźbą rozwodu więc sami rozumiecie. Ale grzeje naprawde nieźle, pare szufelek miału z trociną i można chodzic w podkoszulku.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia