Zośka - domek Daggulki i Tomaszka
Teraz już wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ogłosiliśmy sprzedaż mieszkania, pod koniec lipca tego roku zdecydowała sie na kupno taka fajna rodzina z dziećmi (potem sie okazało że ten pan pracuje z moim tatą ).
Zaplanowaliśmy sobie to tak: wyprowadzka zbiegnie sie z naszym urlopem żeby dzieciom nie było tak smutno (i mnie oczywiscie też). Tak więc wywieźliśmy rzeczy do tymczasowego lokum, te najpotrzebniejsze zawieźliśmy do moich rodziców gdzie mieliśmy od tego czasu mieszkać i zaraz potem wyjechaliśmy z młodszą córą nad morze do Władysławowa, a starsza wybrała wyjazd z dziadkami na jachty. Nastąpiły piękne prawie 2 tygodnie ciepełka morza, plaży...... .
Powrót był dla mnie bardzo trudny-musieliśmy zamieszkać w 3 - pokojowym mieszkaniu z dziećmi i moimi rodzicami . Do tego czasu nie bardzo zdawałam sobie sprawę jak będzie to wygladało. Moi rodzice w salonie, dziewczyny w jednym pokoju, ja z małżem w drugim pokoju. Niby nie jest tak źle, ale po przyzwyczajeniu do przestrzeni w naszym mieszkaniu teraz to była norrrrmalnie masakra (teraz już się przyzwyczaiłam i jest w miarę oki ).
Spłaciliśmy kredyt z pieniędzy ze sprzedaży mieszkania, została nam kasa na zakup działki i papierologię typu projekt czy pozwolenie na budowę. Oczywiście założyliśmy że rodzicom będziemy dawać na życie i opłaty za nas jakąś kasę, a resztę bedziemy odkładać i coś jeszcze dozbieramy przez te kilka miesiecy :) .
Tak więc zaczęliśmy szukać działki - kawałka ziemi na którym zdecydujemy postawić nasz domek i równocześnie zaczęłam czytać forum muratora i objawił nam się zarys ogólny domku który chcemy wybudować.
Dom miał być tani w budowie, prosty bez udziwnień i funkcjonalny. Przejrzelismy setki gotowych projektów , w końcu mąż trafił na Słodką Zosię z atrium i sie w niej zakochał . Mnie też się domek spodobał , więc wstępnie projekt mieliśmy wybrany .
Działek obejrzelismy kilkanaście . Przy wyborze najważniejsze dla nas było było, żeby było cicho czyli nie przy samej drodze, żeby było niezbyt daleko do szkoły, żeby niezbyt daleko był przystanek autobusowy, no i musiało nam się oczywiscie podobać . Już widzieliśmy że bez kompromisu sie nie obędzie, bo:
jesli działka jest blisko tego wszystkiego wymienionego wyżej to jest głośno, a jesli jest cicho to jest to z reguły kompletne wypizdowo . Poszłam na kompromis i powiedziałam: no dobra, może być na jakimś zadupiu (oczywiście nie całkowitym), bo mogę zrobić prawko i wtedy będe dzieciaki dowozić do szkoły i sama dojeżdżać samochodem-i wtedy odległośc do szkoły i przystanku nie gra takiej roli. I na tym stanęło.
Na poczatku poszukiwaliśmy działki w Jastrzębiu-w końcu tu pracujemy, ale po obejrzeniu kilku działek zorientowaliśmy sie że nie dośc że są bardzo drogie to jeszcze wszystkie na szkodach górniczych. Niestety potwierdziło sie że pewnie nie uda nam sie kupić działki w Jastrzębiu która nie byłaby na szkodach-a budowę na szkodach wykluczyliśmy w przedbiegu.
Zaczęliśmy zastanawiac się gdzie najbliżej jest jakieś miejsce bez kopalń i szkód - padło na Marklowice i Zebrzydowice. Ponownie dałam ogłoszenia na lokalnym portalu i obeszlismy biura nieruchomości w poszukiwaniu działek w tamtym rejonie. Było ich kilka- okolica naprawdę piekna i zielona , ale odległości do cywilizacji przerażająco duże .
Pewnego dnia Pan z kolejnego biura wsiadł z nami do samochodu i zaczeliśmy objazd włości....Działka w Pielgrzymowicach piękna ale bardzo daleko do czegokolwiek, dzialka w Bziu-ładna, foremna, bardzo mi sie spodobała bo w miarę blisko przystanek i szkoła, usytuowana między domami , ale słyszeliśmy że w bziu mają stawiać szyb kopalniany....więc kiedyś pewnie będa szkody .
Następna działka - Zebrzydowice.....zaparło mi dech .....działeczka pomiędzy innymi działeczkami, w okolicy kilka domków w budowie, wokoło widok na las....cisza, spokój....ptaszki śpiewają....stałam jak wryta i popatrzyłam na Tomka- już wiedzieliśmy że znaleźliśmy .
Pojechaliśmy w chwilę potem jeszcze dalej w Zebrzydowice na kolejną działkę, ale to nie było już to....w kilka chwil potem padło "wracamy na tą pierwszą w Zebrzydowicach".....i zostaliśmy . Pomierzyliśmy z panem odległości-do przystanku 1500m, do szkoły 1700m....więc nie jest tak tragicznie, ale prawko i tak będe musiała zrobić.
Potem było kilka dni stresu bo właściciel działki był nieuchwytny, a dowiedzielismy się że wystawił tą działkę do sprzedaży również w innych biurach i baliśmy się żeby ktoś nam jej nie sprzątnął sprzed nosa :) .
Właściciel się znalazł po kilku dniach, okazało sie że akurat się przeprowadzał co zbiegło się z wymianą numeru telefonu i dlatego był nieuchwytny.
Potem już notariusz, zapłata....i staliśmy się właścicielami ziemskimi .
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia