Zaczynamy!!!
Przygód ciąg dalszy.
W czwartek 23-go do kopania dołączyła ekipa naszego wykonawcy. Chcieli nam pomóc (mimo iz mieli wejść dopiero w maju) dokończyć wykopy aby do końca tygodnia zostały zalane. Grunt był jednak tak twardy, że postępy szły bardzo powoli. W piątek jeszcze kończyli wykopy i zabrali się za zbrojenie. Oszacowali żeby zamówić beton na sobotę w godz. południowych. Nie czekając na informację od wykonawcy ile mam zamówić betonu sama wzięłam się za wyliczenia z projektu. Wyszło 18,5 m3, ale jako że wykopy w niektórych miejscach wyszły nieco szersze, bądź głębsze stwierdziłam że zamówię 20 m3. Ok. południa zadzwonił wykonawca i powiedział że obmierzył "wykopaliska" i jemu wyszło 18 m3, a więc o 0,5 m3 mniej niż mi z rysunku. Trochę wydało mi się to podejrzane więc zamówiłam 20m3 na sobotę 25-go na godz 12-13.
W piątek wieczorem wykonawca zadzwonił z prośbą aby maksymalnie opóźnić
dostawę betonu, bo moga nie wyrobić się ze zbrojeniem do południa, a najlepiej na poniedziałek rano. A więc pobudka w sobote o 6.30 i od siódmej dzwonię do betoniarni. Miła Pani poinformowała mnie, że zobaczy co da się zrobić i za 2-3 godz. do mnie oddzwoni. Niestety nie oddzwoniła, więc po 3 godzinach znów telefon w ręce i dzwonię. Informacja jaka usłyszałam wbiła mnie w podłogę - beton będzie na działce 1,5 godz wcześniej (mimo iż ja chciałam go opóźnić). Próbuję tłumaczyc że to nie możliwe, że muszą być nie wcześniej niż tak jak podałam na zamówieniu, a ona że nic nie da się zrobić bo jedną gruchę kończą ładować, drugą rozpoczną za chwilę. Powodem tego przyśpieszenia był .... wyjazd na wesele jednego z kierowców gruchy.
Panowie na działce jak zobaczyli beton tak wcześnie chyba wpadli w panike i wielką nerwówkę, bo zbrojenie nie było gotowe. A nic gorszego jak ktos próbuje poganiać kiedy wszystko już jest na najwiekszych obrotach. Chwilę później pojawił sie kierownik budowy, a ja jeszcze w drodze. Telefon się urywał: kierownik załamany tak słabymi postępami w pracach, Pani z betoniarni żeby jak najwcześniej rozpocząć lanie betonu, żeby kierowca był na czas na weselu (dobrze że nie swoim ).
RĘCE OPADAJĄ!!!!!
Jak dotarłam na miejsce to od razu narada z kierownikiem - 3/4 wykopów tylko wyłożone folią, gotowa była połowa zbrojenia, częściowo już w wykopach, ale narozniki nie powiązane. A co najgorsze Panowie zapomnieli o starterach na filary!!! Po chwili dotarła druga grucha z betonem!!!!
Na szczęście mamy takiego a nie innego kierownika, który bardzo pomagał. Mówił chłopakowm co mają robić, próbował organizować im pracę, ale nie było żadnych szans aby dokończyć całe zbrojenie.
Panowie od gruch wściekli jak osy, bo beton gęstniał a nie dało się przewidzieć kiedy wszystko się rozpocznie. Dotarło do mnie że duża część betonu zamiast do wykopów trafi sobie gdzieś indziej, a to przecież są duże pieniądze!!!
Kolejna narada z kierownikiem, co zrobić żeby maksymalnie wykorzystać beton. Jedynym rozwiązaniem jakie znaleźliśmy to wylanie ław tylko w tej części gdzie było zbrojenie, podwyższenie ławy o 5 cm, a reszta zostanie wykorzystana jako chudziak do wykopów w których nie było jeszcze zbrojenia. Chudziak z betonu B20 to dopiero chudziak Tak czy owak ok. 2m3 zostało wylane poza wykopami. Nie było innej rady.
Rozwiązanie znaleźliśmy, ale co z tego skoro nadal nie można było lać tego betonu, bo Panowie skrecali te pręty i skręcali. Końca nie było widać. Dochodziło do kłótni. Kierownik uspokajała operatora pompy, sam zaglądał do gruchy aby kontrolować stan betonu. MASAKRA!!!
W końcu zaczęło się! :) Ale z wielkimi oprami, przerwami!
Trochę chronologii:
- pierwsza grucha pojawiła się na działce o godz. 10:50
- lanie rozpoczęło się o godz 14:40!!!
- koniec 16:10
W między czasie na działce pojawiło się ekskluzywne BMW. Wysiadło dwóch Panów Okzało się że to syn właściciela betoniarni przywiózł nowego kierowcę aby zastąpił tego "weselnego". Tak powinno dbać się o pracowników!
A oto kilka zdjęć dla potwierdzenia tego co napisałam wcześniej:
Ramie pompy które ponad 3 godz. czekało aż w końcu coś z niego wyleci:
http://foto3.m.onet.pl/_m/464a6da7c2a728e01fd3ddad4cbe9f33,6,19,0.jpg
Gruchy pieknie się prezentowały, nowiutki sprzęt, aż pachniało świeżością:
http://foto2.m.onet.pl/_m/9b90aa7f31fcd91d317d4ff7f5d8e436,6,19,0.jpg
http://foto1.m.onet.pl/_m/59864e72e2bc5983cfe22a790c6d0665,6,19,0.jpg
Ramie pompy w całej okazałości:
http://foto3.m.onet.pl/_m/39cd6ccef3c8016c6dbd3371c0ad503b,6,19,0.jpg
Rzut oka na część wykopów:
http://foto2.m.onet.pl/_m/20dc558ed72cb3aecd95ed59ba0a8772,6,19,0.jpg
http://foto2.m.onet.pl/_m/f8b3e8f98965ed3b242401ffc40afcae,6,19,0.jpg
Zbrojenie stopy fundamentowej:
http://foto3.m.onet.pl/_m/5f88bf5133dd47e0b04348da5eacefe7,6,19,0.jpg
Kolejna, największa stopa, ale jeszcze bez starterów dla dwóch filarów:
http://foto2.m.onet.pl/_m/c3c0ea2d2f7df34e58f9e63ba6f659be,6,19,0.jpg
Małe zbliżenie:
http://foto0.m.onet.pl/_m/baccf2cbbafa892d9af38f45917b9858,6,19,0.jpg
Nasz kierownik w akcji, w końcu leje się beton:
http://foto0.m.onet.pl/_m/921c24bb6025fe77a4ca1e20d9b3fb20,6,19,0.jpg
Kierownik wibrujący beton, niestety żaden Pan z ekipy wykonawców nie potrafił tego zrobić:
http://foto3.m.onet.pl/_m/da86810e58b2fd53d318f830afc0f4e3,6,19,0.jpg
Widok z daleka na ludzi pracy:
http://foto2.m.onet.pl/_m/892218c7a8d7568241fb5ac0760d48ea,6,19,0.jpg
http://foto0.m.onet.pl/_m/8362000d963996af6513b31ef40f0668,6,19,0.jpg
I znów kierownik w pełnym tego słowa znaczeniu:
http://foto2.m.onet.pl/_m/7b0b00f2c8d6d3114d7e3d4d01d1b1b2,6,19,0.jpg
Tyle betonu zostało niewykorzystane:
http://foto3.m.onet.pl/_m/4d868919f6f2ba2fd88752d0fb769467,6,19,0.jpg
Tak mają wyglądać wszystkie ławy po "wygładzeniu":
http://foto1.m.onet.pl/_m/b4a7289efbcd02b286eaa33f9a36eb2d,6,19,0.jpg
Widok na wykopy które nie miały tego szczęścia i nie zostały zazbrojone, musiały nacieszyć się tylko 3-5 cm warstwą betonu, dobrze że istnieje zjawisko cienia, bo nie było by mnie na żadnym zdjęciu:
http://foto1.m.onet.pl/_m/5ad4927c457ee9d2bcec5e37576a2ed9,6,19,0.jpg
Działkę opuściłam ok. 18:30, po tym jak dowiozłam Panom transport picia. Do teraz mam przed oczami obraz umęczonych Panów murarzy. Dziś rano zadzwoniłam do szefa sprawdzić czy żyje i okazało się że sobotnią męczarnię zakończyli ok. 21-szej.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia