Historia budowy naszego domku
No wlasnie - jakiego domu chcemy?
Gosia miala jakies wyobrazenia (w ogole okazuje sie z czasem, ze orientacje przestrzenna to moze i mam, ale wyobrazni przestrzennej niestety nie posiadam). Dla mnie - wychowanego w blokach na malych metrazach - 100m2 powierzchni domu brzmialo jak budowanie palacu. Po obejrzeniu kilkunastu projektow juz nie bylem tego taki pewien.
Po naszych ogledzinach okolicznych domow na sprzedaz wiedzielismy, ze:
1. Chcemy miec poddasze uzytkowe
2. Na parterze oprocz pokoju dziennego chcemy miec dodatkowy pokoj bo plan gry jest taki, ze mieszkamy na parterze i urzadzamy gore, a nie wszystko naraz
3. Garaz bedzie dwustanowiskowy w bryle budynku - wprawdzie po kilkuset przejrzanych projektach i rozpaczliwych probach zmieszczenia takiego budynku na naszej dzialce stopniowo godzilismy sie z mysla jednego stanowiska, ale w koncu pierwotne zamierzenie udalo sie zrealizowac.
Hmm, z takimi zalozeniami domek 100 m2???
Nie da rady.
To moze 150 m2???
Przejechalismy sie zobaczyc kilka takich domow, ja nawet dotarlem do Rzeszowa i nakrecilem film z wnetrz takiego domku, jednak Gosia ciagle krecila swoim pieknym noskiem - salon bedzie za ciasny, schody beda za strome, itd, itp. Nie da rady.
No i wybralismy projekt gdzie mialo byc tych metrow 170. PO zakupie i wlasnorecznym podliczeniu powierzchni uzytkowej wszystkich pomieszczen, tak jak licza to budowlancy - wyszlo 230 m2.
Teraz wiem, ze metry powierzchni w domu i mieszkaniu to zupelnie inna bajka.
Jeszcze kilka slow nalezy sie naszej Pani Architekt. Wyloniona w drodze trwajacego 2tyg. konkursu na prawde wlozyla w adaptacje naszego projektu wiele troski i wiedzy. I sporo sie napracowala, zeby zmiescic nasz domek nie przekraczajac, nieprzekraczalnej przeciez, linii zabudowy.
Projekt kupiony, zaadoptowany i zaakceptowany przez nas to koniec pazdziernika 2004. A ja naiwny chcialem w tym roku zaczac budowe...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia