Dziennik Ged'a
No i stało się. Mróz dał się we znaki mojej hydroforni i całemu prywatnemu wodociągowi, a było to tak:
Sąsiad dzwoni - nie ma wody, akcja, jadę. Obok nas ta sama firma co i nam wierciła zrobiła otwór sąsiadowi, ale niżej w terenie o jakieś 10 m, w odległości około 300 m na głębokość 100 m, czyli 30 m głębiej niż u nas. Słyszę agregat - pompują, wodę nam podkradają !!! Pogadałem przestali. Będzie woda. Zaglądam do hydroforni, a tam zbiornik ciśnieniowy pływa jak bańka po prawie pełnym pomieszczeniu. Będzie robota - myślę sobie, rury popękały, kolanka poszczelały totalna demolka wszystkiego. Błoto dookoła deszczyk pokrapuje, a tu wodę trzeba wypompować. Mam pompę, ale zamontowaną w studni od drenów opaskowych i chodzi bez przerwy. Skoczyłem do najbliższego sklepu, kupiłem pompkę, trochę złączek, zapasy różnych rurek mam, zmontowałem i wodę z zalanej hydroforni wypompowałem. Zbiornik ładnie osiadł na nóżkach, rurki całe, kolanka całe wszystko wygląda OK. Załączam elektrykę, czekam aż włączy się pompa. Stycznik po wymaganej zwłoce strzela - czekam - nic ! sąsiad sprawdza - woda nie leci - co jest !!!! Przyglądam się - termik silnika rozłączony - załączam - nic !!! wody nie ma !!! spoglądam na wodomierz - kręci się jak szalony - co jest !!! wody nie ma !!! Zajarzyłem!!! wyłączam wszystko - lecę do siebie - potop - strzelił główny zawór na 2 calowej rurze. Mróz go rozsadził. Woda leje się do drenów, pompka ledwie nadąża wyciągać. Szybka wymiana zaworu - chwała bogu, że jestem chomik, mam w zapasie wszystko. Po chwili zapuszczam pompę głębinową, ciśnienie idzie w górę, przy 4 atmosferach automat zatrzymuje pompę, zbiornik pełny, mamy wodę, dzionek w plecy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia