Retrospekcje Wlowika
wlowik
Nie wiem, czy w ogóle powinienem zaczynać. Nigdy nie byłem mocny z wypracowań, zawsze słyszałem, że takie "notki" to sobie do prasy mogę smarować. Ale to było dawno temu... Jak mówi Asieńka, jestem starszy od węgla, ale to nie cała prawda. Przy niej urodziłem się ponownie.
O pięknym, własnym domu marzyłem już w dzieciństwie. Rysowałem projekty, budowałem szałasy, ziemianki, pałace z piasku... W młodości urządzaliśmy z kolegami "konkursy" na wizualizację własnej chatki (najlepiej po flaszce wina), i kłóciliśmy się o to, która jest lepsza. Mieszkałem już wtedy w pięknym mieszkaniu w pięknym kurorcie o pięknej nazwie Sopot... Nie narzekałem, 115 m2, słoneczne, obok las, Opera i Łysa Góra. Stare budownictwo, parkiety, wysoki sufit, 4 wielkie pokoje, ciemnia fotograficzna, łazienka i kuchnia z oknami...
I czteroosobowa rodzina.
Potem były studia, małżeństwo, dzieci, praca, problemy finansowe, pierwszy wiekowy Trabant, działka - 300 m2 gliny za lotniskiem, altana z niczego, domek Baby Jagi, wychodek ... Wieczna walka z gliną, wodą i chwastami... Kongo. Były też "wczasy pod gruszą" na firmowym jachcie i budowa własnego, pełnomorskiego. Projektowanie, kombinowanie i budowanie... budowanie... budowanie...
Upadek systemu wywołał zmianę pracy (na własny rachunek), wykup przez rodziców mieszkania, dotychczas komunalnego, i... konieczność remontów. Znowu budowanie...
c.d.n.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia