Retrospekcje Wlowika
Przez następne trzy dni siedzieliśmy markotni i zrezygnowani.
Za działkę już zapłaciliśmy 65 tys. zł + prowizja i notariusz, więc zostało tylko 100 i parę tys. zł. Ale nie żałowaliśmy, bo w końcu mieliśmy ten swój kawałek ziemi na Ziemi. Mieliśmy dokąd pojechać i gdzie posiedzieć przy ognisku, obejrzeć jaszczurki buszujące we mchu i polne koniki w trawie... Nawet komarów jakoś nie było...
Mogliśmy zrezygnować z ambitnego planu pięknego domku, który tak pasował w tym miejscu i postawić drewnianego "gotowca" za 52 tys. zł., wyposażyć, doizolować i zamieszkać... Mogliśmy też spróbować walczyć o niższą cenę naszego W-05...
Próbowaliśmy przyspieszyć innych potencjalnych wykonawców, ale zgodnie z zasadą "do trzech razy sztuka" to już jeden odpadł... Nie chcieliśmy tego z innymi, może potrzebują więcej czasu ?
Ponownie umówiliśmy się z Panią Inżynier i zasiedliśmy do szczegółowej analizy kosztorysów. Objętości, powierzchnie i ilości, generalnie się zgadzały, może za wyjatkiem dachu, który był w kosztorysie o 100 m2 większy. Błąd, czy naciąganie ?
Ponadto, niektóre prace można byłoby chyba taniej. Po co taczkować ziemię z wykopu, po co betonowy taras i podest, może strop drewniany, albo tańsza brama, drzwi i okna ? Może zrezygnować z ekstrawaganckich pomysłów (solary i ogrzewanie podłogowe) ? Raczej nie, może znaleźć tańsze ? Może wykończenie jest za drogie ?
Tak czy inaczej, mimo zapewnień szefa firmy, nijak nie chciało nam wyjść te oferowane 1520 zł/m2. Nawet wliczając tarasy i podesty i biorąc pod uwagę tylko prace budowlane bez instalacji...
c.d.n.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia