Retrospekcje Wlowika
Ponowne spotkanie uzgadniające szczegóły przyniosło jeszcze większe rozczarowanie. Zrezygnowaliśmy już ze stropu teriva na rzecz drewnianego, z okien, izolacji i zabudowy na poddaszu, ze schodów, tarasów, podestu, podjazdu do garażu, z białego montażu, drzwi wewnętrznych i instalacji komputerowo-alarmowej... nawet z paneli na podłogi, malowania i obudowy kominka... Systemu solarnego nie chcieliśmy usuwać, bo trzeba go zamontować w poszyciu dachu, a to byłoby niewykonalne po położeniu dachówek, ale "wyjęliśmy" go z kosztorysu by dostarczyć na budowę jako pracę dodatkową... Właściwie, to doszliśmy do stanu surowego...
A cena ? 313 tys. zł.... Czy ten świat stanął na głowie ?
Dodatkowy problem wyłonił się w trakcie negocjowania umowy. Dla nas była nie do przyjęcia. Przedstawiliśmy wiec własną (z Muratora) i...
Okazała sie nie do przyjęcia przez firmę... Pertraktacje stanęły w martwym punkcie.
Trzy dni później Szef firmy przywiózł nam umowę (po swojemu) na "budowę domu w stanie surowym otwartym w/g załącznika"...
Załącznik obejmował : surowe ściany i kominy, strop drewniany, konstrukcę dachu przykrytą folią, chudziak na posadzkach i przyłącze wodno-kanalizacyjne... Zastrzegał przy tym, że ściany z silikatów muszą być zaimpregnowane przed wilgocią, za co On nie odpowiada.
Za jedyne 98 tys. zł....
Wybąkał jedynie, że to ich ostateczna propozycja i na żadne zmiany się nie zgodzą. Albo podpisujemy, albo nie, sezon budowlany się kończy i On nie będzie długo czekał na decyzję. Gotów jest jutro zaczynać.
Patrzyliśmy na umowę, na zakres prac i cenę ... Na kalendarz (kończył się sierpień) i na własne zasoby... Trzy miesiące "w plecy", za dziewięć miesięcy nie będziemy mieli gdzie mieszkać, sezon się kończy...
Krótka odpowiedź :" nie, dziękujemy" wysłana mailem zakończyła współpracę...
c.d.n.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia