Retrospekcje Wlowika
Nie odleciał. Przybiłem parę desek tak, by końcami trzymały kątowniki ścian. Zresztą, tu jakoś nie wieje... Na polu łeb urywa, a tu nic...
Ekipa już na początku budowy postawiła sobie wiatę z szalunków ławy fundamentowej, zadaszyła blachą falistą i się śmieje ze spóźnionego przybytku. Ale nie omieszka skorzystać, jak zajdzie potrzeba. Szef dostał klucze.
05.11.2003r - przyjeżdżam, patrzę, a tu nie ma hałd ziemi...
Tylko ślady wielkiej kopary. Wszędzie. Wszystko zasypane na równo, tylko gdzieniegdzie z ziemi wystaje kawałek folii... Kopara jeździła mi po salonie ! Chwytam pręt zbrojeniowy i idę go wbijać w "podłogę"... Nie wchodzi... Tak 20-30 cm, a potem opór i koniec. Tylko w kątach wchodzi głębiej... Znaczy nie zagęszczone jak trzeba.
Dzwonię do Szefa, mówi, że był wibrator, ale końcówkę ugniatała tylko kopara. Do wiosny ma się uleżeć, wtedy dokończy zagęszczanie.
06.11.2003r - przyjechał transport silikatów i wszystko wstawił do salonu i sypialni. Oglądam bloczki, zbieram ulotki z opakowań... Rzeczywiście, ciężkie to cholerstwo jak kamień. I ma ostre krawędzie, tak że "wampirki" poszły w strzępy. A wytrzymały blachę i deski...
07.11.2003r - trwa układanie podwójnej warstwy izolacji poziomej i pierwszej warstwy silikatów na tradycyjnej zaprawie. Pełno kolorowych sznurków wytyczających poziomy, niwelator, poziomnice, łaty... A wśród nich miota się sam Majster, bo to istotny moment budowy.
07-10.11.2003r - rosną ściany. Klejenie idzie szybko, mimo, że klej kładą ręczną pacą . Specjalna maszynka do nanoszenia leży przy budzie i szczerzy ząbki... Podobno jest niewygodna i się zacina... Pal to sześć, ich sprawa. Kończy się materiał.
11.11.2003r - z okazji Święta Narodowego umocowałem blaszaka do postumentu. Właściwie, to chyba tylko po to, by ktoś niechcący go nie przewrócił, bo wiatru tu jak na lekarstwo...
c.d.n.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia