Retrospekcje Wlowika
13.11.2003r. - zimno i mokro... Dojazd robi się "nieprzejazdem", budowa nie robi się wcale, i ... w ogóle nastrój do du..y. Jutro będę starszy o następny rok...
14-16.11.2003r - poświeciło słoneczko, wróciły nastroje, przywieźli materiał, coś się dzieje.
Korzystając z pomocy Wiktora pozbierałem walające się papierki i nawiozłem kilkanaście taczek gruzu (został taki po poprzednim właścicielu działki) w rejon bagnistej przeprawy przez rów... Zaizolowaliśmy też studzienkę wodomierza i rurę kranu. Najwyraźniej już zamarzała, bo są ślady opalania na końcówce do węża.
Zaobserwowaliśmy również interesujące działania budowlańców. Oni rano wstawiają do studzienki wodomierzowej grzejnik elektryczny, a pod kranem rozpalają ognisko. W beczce z wodą mają grzałkę, i w tej ciepłej wodzie trzymają wąż ogrodowy... Sprytne... Nie zamarza nocą, a po pracy mają ciepłą wodę do mycia... Tylko prądu żre jak smok ! Mojego prądu... Ale niech im tam...
17-23.11.2003r - ściany, nadproża, zbrojenia...
6-10*C , nocą nie spada poniżej zera, więc budują... Transport prętów zbrojeniowych chciał sobie skrócić drogę z pola przez moje choinki więc powiedziałem, że owszem może, ale właściciel zażąda odszkodowania, bo to specjalna odmiana... Odpuścił, ale tak kombinował, że i tak jednego załatwił. Łamaga...
Po jego wyjeździe ponownie musiałem zasypywać gruzem dojazd, bo wszystko rozbabrał. Ot taki los...
c.d.n.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia