Dziennik Anetmar
Jestem i przystępuję do sprawozdania z dnia wczorajszego:
w ramach podsumowania nasuwa mi się jedna myśl : coś się ze mną porobiło, na głowę padło cy cuś?!!!
Polazłam wczoraj do sklepu płytkowego wespół z Pomocnym Kolegą Architektem i Jego wizją oraz doświadczeniem , poszedł mój Ślubny w roli stopera i strażnika naszej mocno uszczuplonej kasy w jednym. Weszliśmy popatrzyliśmy i .... WYBRALIŚMY!!!!!!!!! Niby nic szczólnego bo przecież taki cel był tej wyprawy, a jednak.... moje zdecydowanie nie jest normalnym zjawiskiem w takich okolicznościach przyrody jak wybór płytek na najbliższych 30 lat! Powiem więcej wykazałam się niespotykaną u mnie konsekwencją i zdeterminowaniem i nie dałam się wpędzić na manowce rewolucyjnych koncepcji zmian aranżacji czy drastycznego skoku cen. A wizje roztaczane przez wyżej wspomnianego Guru pikne i pociągające były OJJJ były!!!!! A tu proszę ja kobieta i taka niezłomna i niewrażliwa i nawet ten mój ŚLubny jako skarbnik potrzebny nie był bo wcale mnie się ręce po kaskę nie wyciągały! ( a w domu zawsze mi mówili, żew ja dusigrosz jestem ) Raz tylko serducho mocniej drgneło ale uciszyłam bez kłopotu
W efekcie z mojej pierwotnej wizji jedynie główny nurt kolorystyczny się zachował, a reszta jak to zwykle w moim przypadku ma się do niej jak pięść do oka. Zanosi się, nawet na to, że w formie dekoru jakieś cwiatki będą co mnie dziwi bo zarzekałam się, że florystyki w łazience nie zdzierżę za nic na świecie... cóż... Ślubny z lekka się tylko zaniepokoił, że się może z nagła za pół roku małżonce Jedynej w pecynie unormować i zrywać Mu przyjdzie to co ten nasz płytkarz pieczołowicie ( za straszne pieniądze!!!!) ułoży. Cóż ryzyko takie jest i należy wkalkulować je w przedsięwzięcie pod tytułem " Budowa domu z Panią A."
To by było na tyle!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia