Pamiętnik mojej mamy
Ze względu na natłok zajęć w pracy nie miałam czasu ani sił aby pisać, ale już się poprawiam.
6.03.2003 Dzisiaj rozpoczęto sezon budowlany. Po zimowej przerwie M. ze Zbyszkiem zaczęli rozbierać szalunek jaki został na zimę po zabetonowaniu "wieńca" na domu. Praca jest ciężka, bo szalunek wykonano solidnie. H. im pomaga uprzątając deski z rozbiórki. Całej pracy nie zakończono.
7-8.03 Znajomy murarz - p. Piotr, który już poprzednio kilka razy pracował na budowie, przystąpił ze swoim synem do stawiania ścian szczytowych. Pracę wykonano szybko i solidnie. Następna duża "robota" to zadaszenie budynku. Na to jest jednak trochę za wcześnie, bo niskie temperatury nie pozwalają na impregnację drewna na "więżbę". Może w między czasie M. skończy rozbierać szalunek?
Na początku marca dekarz pyta, kiedy zaczynamy robić dach. Odpowiadam mu, że drewno jeszcze nie zaimpregnowane. Dekarz zdziwiony jak mogły zamarznąć kadzie z roztworem solnym, jedzie osobiście do tartaku aby to sprawdzić. Okazuje się, że tartak do impregnacji nie stosuje impregnatów solnych. Gdy wreszcie pogoda na to zezwala ruszamy z robotą. Wykorzystując trochę pogody i czekanie na drewno Piotr stawia nam ściany szczytowe.
11-12.03 Założono prąd elektryczny do działki. Teraz trzeba doprowadzić ten prąd do budynku. Nastąpi to dopiero za jakiś czas, gdy będzie dach, okna i drzwi; a wszystko dlatego, żeby nie ponosić dodatkowych kosztów na prowizorkę
Chyba nie tylko my mieliśmy kłopoty z energetyką. Prąd miał być "gotowy" przed dekarzami ale mieli poślizg. Dekarze w sumie korzystali z prądu sąsiada, dlatego postanowiliśmy nie robić na miesiąc lub dwa "prowizorki" tylko podpisać z nimi umowę na prąd "użytkowy".
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia