Pamiętnik mojej mamy
Zgodnie z obietnicą kontynuuję mój pamiętnik.
5.04. (sobota)
Dach już jest całkowicie pokryty (z bardzo drobnymi wyjątkami). Reszta zostanie ukończona po niedzieli. Dzisiaj jest paskudna pogoda (deszcz, śnieg, słońce i bardzo silny wiatr). W zeszłym tygodniu, przed położeniem blachodachówki cała konstrukcja została pokryta folią paroprzpuszczalną (H. uwieczniła to na zdjęciu). Pozakładano również rynny. Z pracami wykończeniowymi muszą się pospieszyć i dach dobrze umocować, gdyż silne wiatry mogłyby go zniszczyć. No to do dzieła!
W trakcie stawiania dachu decydujemy się na urządzenie pokoju na poddaszu. W związku z tym dekarz robi nam wymian w stropie drewnianym aby można zainstalować schody bardziej wygodne od drabinkowych. Jako ciekawostkę podam, że ledwo powstał dach a już ptaki zrobiły sobie gniazdo (jest do teraz na strychu) . O "jakości" naszego dekarza świadczy także następny przykład. Blachodachówkę w kolorze stalowo-szarym załatwiam w jednym miejscu a rynny w innym. Rynny dowieźli na budowę, blachodachówka już była. Dekarz miał je zamontować ale ogłosił strajk. Powiedział mojej mamie, że tego nie zrobi dopóki nie przyjadę i nie powiem, że ma to zrobić. Gorąca linia w ciągu dnia (ja w pracy). Mama do mnie, ja do dekarza -dlaczego? Ja do firmy od rynien, żeby je wymienić. Ja do M. aby pojechał do firmy zapłacić za dodatkowy transport, uff załatwione . Moja pamięć kolorów mnie zawiodła, rynny całkowicie nie pasowały kolorystycznie do dachu a na dodatek wzięłam za duże przekroje. Każdy inny "fachowiec" najprawdopodobniej by je założył i nie martwił się estetyką, ale nie mój dekarz. Jestem do teraz mu za to wdzięczna.
13.04. (niedziela)
Wczoraj prace na dachu zostały prawie ukończone. Jutro jeszcze parę rzeczy muszą dokończyć - zobaczymy, bo ostatni tydzień był dosyć ślamazarny ze względu na pogodę (śniegi i deszcze). Od jutra również M. ma zacząć stawiać ścianki działowe. Roboty huk! Musi dobrze wykorzystać urlop. 3-4 dni pracy a potem przerwa świąteczna - Wielkanoć 2003r.
18.04. (piątek)
W poniedziałek ostatecznie zakończono prace przy dachu. Zaraz też M. rozpoczął murować ścianki działowe. Rozpoczął od tej najmniejszej w łazience. Do wczoraj wybudował wszystkie do połowy wysokości (wyżej nie mógł bo nie miał rusztowania). Prace wykonał bardzo dobrze i starannie. Po świętach H. też ma urlop, więc będą dalej stawiać murki i wykonywać inne prace - już czas na ogródek.
Jak wcześniej pisałam Panu Rysiowi naszemu murarzowi solennie obiecaliśmy informację kiedy będziemy stawiać ścianki działowe W związku z tym M. w czasie urlopu zaczął stawiać je osobiście. Ze względu na to, że nie wprawy robi to nie jak mama pisała 3-4 dni tylko o wiele dłużej. Robi to może wolno ale bardzo i to bardzo dokładnie, co do setnej milimetra , czasem jest to denerwujące. No cóż taki jest M., jak się do czegoś zabiera to robi to bardzo dokładnie. Dekarze do obmurowania komina na ścianie sztytowej "pożyczyli" sobie wąskie bloczki przeznaczone na ścianki działowe, tak więc część mojego urlopu spędziłam na przecinaniu bloczków, tak aby z jednego o szerokości 24 cm. zrobić dwa o szerokości 12,5 cm. Szkoda, że nie było to lato może przy okazji bym się opaliła.Co w tym czasie robiliśmy w ogródku to niezbyt pamiętam. Ogródkiem w tym czasie zajmowała się mama, ja raczej merytorycznie (co i gdzie)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia