Pamiętnik mojej mamy
21.05.
Dzisiaj wreszcie zakończono prace przy doprowadzeniu wody do domu. Znaczną część wykopów M. wykonał sam. Pod koniec pomogli mu tylko Zbyszek, Mariusz i jakiś znajomy z osiedla. Była to tylko pomoc kilkugodzinna, bo skutecznie w pracy przeszkadzały opady deszczu, które prawie od 2 tygodni przechodzą nad naszą częścią kraju. Od poniedziałku (19.05) pracuje elektryk przy zakładaniu instalacji elektrycznej. Zostało mu jeszcze 2-3 dni pracy. Jutro M. planuje koszenie trawy, bo w sobotę ma przyjechać z Niemiec koleżanka H. i musi być ładnie. H. ma 2 tygodnie urlopu. Wykonuje czynności porządkowych. Jest również zakupową i koordynatorką wszelkich prac.
Wykopy prawie całe tj. od "wejścia" wody do domu, do drogi gdzie miało to zostać podłączone (około 60m.) M. zrobił sam. Moja rola ograniczała się do pomocy w zasypywaniu. Prawidłowo gdy wioska była "wodociągowana" ostatni dom powinien mieć na końcu założony trójnik z zaworem na rurze 60 a od tego do domu doprowadzoną wodę rurą 40. U nas niestety modne jest pójście na łatwiznę. Od przedostatniego domu zgadnijcie jaka rura była prowadzona? Macie rację, wygraliście loda - oczywiście rura 40. Drugie pytanie: czy był założony trójnik? Znowu macie rację oczywiście nie, kto by się martwił jakimś potencjalnym nowym domem. Tak załatwiona sprawa, kosztowała nas dodatkowy trójnik i to droższy bo dwa wyjścia musiał mieć na 40 i jedno na 60 a nie jak standartowo winno być 1x40 oraz 2x60. Właściciel firmy jak na pracownika wodociągów przystało z pięćdziesiąt razy powtarzał, że wykop ma być na głębokości 1.40. Nikt nie chce mieć kłopotów z wodą w zimę, potulnie bez sprawdzania nas robimy wykopy na tej głębokości. Ostatni dzień wtedy gdy mamy się docelowo podłączyć pomagają nam znajomi, musimy szybko wykonać z 10m wykopu na wspólnej drodze do miejsca gdzie według sąsiada woda skręca (dosłownie, bo przecież nie ma trójnika) do jego domu. Ostatnie sztychy łopatą zrobiono już w obecności pracownika wodociągów - szefa firmy. Jak myślicie, co się okazało? nie potrafimy znaleźć tej rury, bo my jesteśmy na głębokości 1,40 a rura leży sobie na głębokości od 90 do 100 cm. To tylko u nas może się zdażyć . Pracownik aż zaniemówił a później coś mętnie zaczął tłumaczyć. Woda podłączona. Firma za samo podłączenie i stempel o odbiorze z wodociągów skasowała 1.500,-. Na temat elektryka w następnym poście
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia