Dom Pod Modrzewiem
10 lipca 2005
Dzisiaj piszę szybciutko bo mam jeszcze sporo pracy.
Z tą stroną www nie idzie mi jak trzeba. Webmajster pracuje jak żółw, do tego mam problem z wstawianiem zdjęć. Nie wiem jak w Webmajsterze stworzyć album - bo tylko wtedy zdjęcia wczytują mi się na stronę.
Będę bawić się dalej, ale na razie nie mam czasu. Dlatego też założyłam fotoalbum na Onecie - tutaj idzie mi szybciej z tymi zdjęciami.
Wczoraj, tj. w sobotę odbył się oczywiście "wianek" - więźba gotowa, wiecha zawieszona na szczycie domu. Teraz domurowywane są ścianki, więc za kilka dni murarkę będziemy mieć z głowy. Impreza odbyła się zamiast obiadu, bardzo symboliczna (po prostu grill na naszym tarasie) i krótka, bo zanosiło się na deszcz, a właśnie powstawał nasz komin. Rzeczywiście, potem krótko lunęło, na szczęście bardzo szybko można było wrócić do pracy.
Aby przyspieszyć pracę ja, SAWA i nasze dziewczyny woziliśmy cegłę na ścianki działowe na parter naszego domu. Czyli kwalifikacje pomocnika murarza już zdobyłam
Od jutra zaczynam pielenie naszego trawniczka - lebioda i osty, podobnie jak krety, upodobały sobie naszą trawkę. Aha, właśnie grasuje u nas czwarty (!!!) kret - a może to wrócił jeden z tych wypuszczonych w pole? Czy ktoś wie ile kretów może mieszkać na dziesięciu metrach kwadratowych trawnika? Będę liczyć skrupulatnie i oczywiście was poinformuję
Dzisiaj w niedzielę pełen relaks. Oczywiście na budowie byliśmy jak zwykle. Tym razem układaliśmy cegły na chudziaku i stropie, żeby zorientować się jak będą przebiegać ścianki działowe. Niektóre z nich będą zbudowane z pustaków kozłowickich, bo zostało nam ich chyba ze 3 palety (niestety za dużo kupiliśmy ich), a z kolei cegły nam zabraknie.
Okazuje się, że zarówno w projekcie, jak i w wytycznych murarza ilość materiałów nam się trochę "rozjechała". I tak mamy szczęście: sąsiadowi źle ucięto więźbę na dach i musiał czekać kilka dni na materiał. U nas na szczęście belki były zgodne z podanymi wcześniej wymiarami.
Wczoraj Filipek był bardzo szczęśliwy - stał z murarzem na rusztowaniu. Radość w jego oczach była bezgraniczna! Jeszcze jak by mógł pomachać trochę kielnią, to byłby w siódmym niebie. Ale i tak jak "kierownik budowy" pilnuje wszystkich fachowców, żeby nie próżnowali :) Najchętniej nasze dziecko "pobiegałoby" po krokwiach, no ale na to mu oczywiście nie pozwolimy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia