Dom Pod Modrzewiem
14 lipca 2005
Dzisiaj chwila relaksu i sprzątania. Chociaż na moment - zanim przyjdą dekarze. Dom prezentuje się naprawdę okazale. Aż cieszy oko.
Teraz już zaprzątają moją głowę sprawy związane z urządzeniem. Przecież trzeba się brać za elektrykę, a bez koncepcji w głowie jak mam zaplanować te wszystkie gniazdka? Muszę zacząć robić jakieś szkice, bo koncepcje mam różne, a co gorsze jakoś dziwnie rozmijają się one z koncepcją naszych dzieci Tam gdzie ja planuję łóżko, to one biurko. Tam gdzie ja biurko, one szafkę. Zwyczajnie - różnica pokoleń
Chyba wszystkie siły natury sprzysięgły się przeciw naszemu trawnikowi. Jak nie susza (z którą sobie radzimy, najwyżej zapłacimy za kilanaście metrów sześciennych wody), to krety (było ich w sumie pięć). Jak nie krety, to teraz chwasty. Lebioda rośnie aż miło, jeszcze nie widziałam tak gęstego wysypu tej rośliny. Ale walczę dzielnie. Dzisiaj wypieliłam wiadro ocynkowane tego dziadostwa. Pewnie będzie jeszcze ze trzy razy tyle. I to różne wielkości - od całkiem sporych po takie małe upierdliwe kurduple, które jak podrosną, to zrobi się z nich chyba mały zagajnik No, ale nic - zakasałam rękawy i będę zdobywać specjalność ogrodnika.
Taka działka to jednak zbliża ludzi. W bloku wszyscy przemykają do swoich mieszkań - dzień dobry, ładna dzisiaj pogoda. A przy domu najpierw z jednej strony dziesięć minut z jedną sąsiadką, potem z drugiej z drugą z piętnaście - leci czas aż miło. Dobrze, że razem będziemy mieć tylko czterech sąsiadów, bo pewnie przy moim gadulstwie nic bym nie zrobiła. Ale to naprawdę miło.
W sumie jest tak samo jak u moich rodziców na osiedlu domków jednorodzinnych - też ze swoimi sąsiadami mogą sobie pogadać. Już myślałam, że to coś ze mną nie tak, bo w sumie nie mamy żadnych bliższych znajomości w naszej klatce przez 5 lat jak tu mieszkamy - a tu proszę: ze mną ludzie też znajdują wspólny język Czyli nie jest jeszcze tak źle. I super - bo ja naprawdę jestem gadułą.
Aha, dzisiaj nasz Filipek kończy 5 lat - imprezka w niedzielę. Przez naszą budowę nawet nie kupiliśmy jeszcze dziecku prezentu. No, ale przecież tworzymy dla niego największy prezent w jego życiu - dom, który będzie jego jak tylko będzie chciał (oczywiście jak już spłacimy kredyt hipoteczny ).
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia