Dom Pod Modrzewiem
19 lipca 2005
SAWA i Ania dzisiaj jak zwykle od rana krzątali się po budowie. Miałam dołączyć do nich po pracy i nawet zabrałam ze soba do bagażnika ubranko robocze. Niestety, z moich planów nic nie wyszło - z pracy wyszłam o wpół do siódmej.
Zmęczona dotarłam do domu, ale oczywiście nie mogłam wytrzymać. Położyłam Filipa do łóżka i wyciągnęłam SAWĘ na działkę. Mój mąż nie miał zbyt szczęśliwej miny (w końcu był tam 11 godzin), ale grzecznie ze mną pojechał. Moim oczom ukazał się wspaniały widok: łaty nabite tak równo, jakby stały na baczność w żołnierskiej kompanii - to dekarze zrobili taką musztrę wśród naszego drewna. I do tego ten zapach - jak na tartaku. No, ale to w sumie po wczorajszym dniu było do przewidzenia, że chłopaki fachowo wykonają swoją pracę - muszę przyznać, że się nie zawiodłam.
Największa niespodzianka jednak czekała mnie za domem. SADZONKA MODRZEWIA A więc mamy nasz "DOM POD MODRZEWIEM". Co prawda na razie jest to modrzew pod domem, ale za kilkanaście lat na pewno będzie odwrotnie :)
Trawnik jeszcze żyje, lebioda ginie. Czyli jeszcze jeden udany dzień na budowie.
PS. Bramy nadal nie wybraliśmy - jeszcze się zastanawiamy. Hoerman ładniejszy, Wiśniowski tańszy. I co tu zrobić? Musimy jeszcze przespać się z problemem.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia