Dom Pod Modrzewiem
22 lipca 2005 - cd.
Właśnie poszperałam trochę w dziennikach innych osób i doszłam do wniosku - teraz z perspektywy czasu- że nasze problemy z papierologią to w sumie była pestka. Nie szkodzi, że w geodezji mieli mapę z błędem i służebność mieliśmy ustanowioną nie na działce dojazdowej, ale na działce, która znajdowała się w szczerym polu :) Notariusz poprawił, w księgach poprawili, w urzędach też wszystko skorygowali i nic się tak w ogóle nie stało. Teraz, po dziewięciu miesiącach od tej przygody, przynajmniej mamy co wspominać
Ale wracając do bieżących spraw: SAWA wrócił teraz wieczorem z działki i powiedział od progu, że tak jak obiecał słowem się nie odezwał jak mój tatuś komentował postęp naszych prac. A mój tatuś - jak to zwykle bywa - popatrzył, popatrzył, przymrużył oko i stwierdził, że tu i ówdzie dachówki krzywo Ja tam nic nie widzę - może nie jestem obiektywna. Pocmokał jeszcze, że w niektórych miejscach trzeba będzie układać podocinane dachówki ("Jak to? Nie produkują takich kształtów?"). No i na tym się skończyło. SAWA był bardzo dzielny - posłuchał mnie, że budowanie naszego domu nie może zniszczyć naszych relacji rodzinnych. Budowa w końcy nie trwa wiecznie, a z rodziną trzeba żyć w zgodzie
Mój tatuś, złota rączka, stara się nam bardzo pomagać. I oczywiście chwała mu za to. Ale SAWA to bardzo honorowy chłop i sam chciałby decydować jak ma być budowany nasz dom. Tak więc jeden i drugi wykazują bardzo dużo cierpliwości - jestem z nich dumna
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia