Dom Pod Modrzewiem
9 sierpnia 2005
No, co za dużo to niezdrowo
Starałam się podchodzić do naszych sąsiadów bardzo pozytywnie, ale dzisiaj to już przegięli
Ale zacznę od początku:
Małżeństwo, bezdzietne, wydawałoby się normalni. Ja podchodzę zwykle do ludzi z zaufaniem, tym bardziej kiedy to są "towarzysze niedoli".
Pierwszym symptomem dziwnego zachowania była energia elektryczna. Chcieli się podłączyć do kabla, na który my sami zrobiliśmy dokumentację na własny koszt. Ale pani z zakładu energetycznego odesłała ich z kwitkiem - oczywiście my udostępniliśmy im dokumentację informując, że ponieśliśmy w związku z tą dokumentacją pewne koszty (wydaliśmy 800zł, ale wzięliśmy od nich tylko 200zł - przecież za nami są dwie kolejne działki, to może inni się też dorzucą kiedyś, za parę lat...). Zresztą dobrowolne dołożenie się do kosztów tej inwestycji sugerowałam im już wcześniej, ale nie mieli zamiaru nic się dołożyć - myśleli, że im się uda podłączyć swój kabel bez naszej zgody.
Potem robiliśmy ogrodzenie. Ja w pocie czoła szorowałam słupki drucianą szczotką, potem malowałam podkładówką i zieloną farbą. A moja sąsiadka siedziała ze swoją teściową przed garażem na leżakach po obiadku. Zagryzłam zęby i tylko syknęłam do SAWY czy z ich strony też mam czyścić i malować. Oberwało mi się od męża, że albo robię i głupio nie komentuję, albo mam sobie dać spokój. A więc już więcej nic nie komentowałam... Z 800 zł, które powinni dorzucić się do ogrodzenia (gdyby mieli odrobinę honoru) nie wzięli pieniędzy za pożyczoną cegłę (w sumie 200zł).
Pewnego dnia skubałam z trawnika moje lebiodki, a tu nasz sąsiad wchodzi sobie do naszego domu jakby do swojego (nawet nie powiedział cześć). Spojrzałam na niego oniemiała. A on przy wyjściu dopiero mówi, że przyszedł obejrzeć deski, które kupi od nas. Jak można tak na bezczelnego wpakować się na obce podwórko i łazić po jego domu (co prawda to były dopiero mury parteru ze stropem, ale u diabła to cudzy dom!).
Takie wycieczki, okazało się, robili sobie częściej (wiemy to od innego sąsiada) - my w samochód do domu, a oni na naszą działkę podglądać. Nie jak ludzie - jak jacyś szpiedzy zawodowi. Aż w końcu ogrodziliśmy naszą działkę (no oczywiście nie z ich powodu, ale wycieczki przy okazji też się skończyły). :)
Potem był jeszcze "case" ze stemplami. Nasze zużyte stemple odsprzedaliśmy sąsiadowi na opał. A co zrobili nasi cwaniacy? Poszli do niego pożyczyć tych stempli do zalewania stropu.
Dzisiaj wycięli kolejny numer. SAWA zamówił odbiór śmieci z naszej budowy. Panowie przyjechali, pomogli przenieść worki, SAWA zapłacił należną kwotę, a wtedy sąsiad dorzucił im swoje śmieci - oczywiście na tzw. "krzywy ryj", nawet nie dał śmieciarzom ani SAWIE za to złotówki.
To zresztą kolejny taki numer, bo kiedyś wcześniej facet bezinteresownie wrzucił im koparką piach między fundamenty i nawet nie dostał na piwo.
Oto gotowy przepis jak zaoszczędzić na budowie własnego domu - oczywiście dla osób, które nie mają za grosz honoru, bo dla mnie jest to niepojęte - pasożyci i tyle.
Ten wątek nadaje się bardzo do postu o dziwnych sąsiadach, ale te "kwiatki" chciałabym zachować dla potomności. Niech się dzieciaki w przyszłości trochę pośmieją.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia