Dom Pod Modrzewiem
20 września 2005
Nieszczęścia chodzą nie tylko parami, ale nawet seriami To moja opinia z ostatnich dni.
Najpierw zachorował Filip - 39 stopni gorączki w sobotę. Potem mnie zaczęło rozkładać przeziębienie - dzisiaj już prawie zaniemówiłam (to akurat może i dobrze, bo zazwyczaj za dużo gadam ). Ale największy problem przydarzył się wczoraj: mój mąż przy schodzeniu z rusztowania w trakcie tynkowania wyłożył się tak niefortunnie, że skończył w poradnii chirurgicznej. Na szczęście nie połamał się, ale za to krwiaki wewnętrzne przy lewym łokciu zapowiadają kilkutygodniowy powrót do zdrowia. Cały jest ogólnie obolały i do tego wściekły, bo pogoda przepiękna, a z tynkami na placu boju został tylko mój tata.
Całe szczęście, że nie stało się nic poważniejszego. Ręka za kilka tygodni zagoi się, a mogło się to skończyć gorzej... Aż strach pomyśleć.
Nauczka jest jednak wyraźna: nie można mieć za bardzo węża w kieszeni. Czasami lepiej wydać trochę więcej za tzw. święty spokój.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia