Głową w bale
Impregnowałem dom środkiem na bazie oleju lnianego. Środek, zaznaczam, bezbarwny. Już gdzieś , kiedyś o tym pisałem.
Ja znalazłem dwa dostępne takie środki. Jeden niemiecki Beckersa, drugi szwedzki Ausona. Nota bene sam rodzaj impregnatu polecany przez naszego cieślę.
Różnicą między nimi są takie, że niemiecki jest rzadszy (moje subiektywne odczucie), jakby bardziej rozwodniony i do tego trzy razy droższy.
Pomijając fakt, że przed impregnacją dom został porządnie wyszorowany szarym mydłem - również za radą górala - to impregnatu poszło 21 litrów, jeśli dobrze pamiętam. Tym środkiem impregnowany był dom tylko z zewnątrz, nie nadaje się do środka. W moim przypadku zużyłem więcej, niż np. gdyby zastosować go w Twoim przypadku, bo sporo "wpiło" mszenie.
W przyszłym roku chcę powtórzyć i szorowanie i impregnację, tym razem już pójdą dwie warstwy.
Co do kosztów, bo z pewnością jesteś ciekawa - wyszło jakieś niecałe 500 PLN, w tym był sam impregnat, szare mydło i jeszcze puszka innego środka, też na bazie oleju lnianego, ale z dodatkiem smoły sosnowej - to poszło na opaski..... i ostatnio na barierkę balkonu, którą musiałem odnowić, bo była wystawiona na ostre południowe (w sensie stron świata ) słońce i deko się była spsuła.....
Robocizna oczywiście bezcenna, bo własna
Bale u nas sezonowane, 3-letnie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia