Dom Pod Modrzewiem
10 maja 2006
Od kilku dni moje życie kręci się pomiędzy pracą a ogrodem. Jak wracam po pracy to akurat mój mąż dosadza roślinki (dzisiaj na przykład kolejne tuje przy płocie) i podlewa świeżo zasiane trawniki. A mnie się nie chce za nic wejść do domu, bo pogoda wprost wymarzona.
Cały czas czekam na mojego ulubionego stolarza, żeby zrobił mi szafę wnękową w pracowni. Oczywiście znowu to ja do niego dzwonię i proszę. Tak, dobrze czytacie, "proszę". Ten człowiek jest tak grzeczny i uprzejmy, że nie mam sumienia na niego krzyczeć. Jest bardzo spokojny, nigdy się nie krzywi nawet jak ma coś poprawić. Po prostu do rany przyłóż. Tak więc ja wpadłam też w ten klimat i na niego nie krzyczę, tylko grzecznie czekam. Nie jestem pod presją czasu, więc mogę zachowywać się kulturalnie.
Chyba znaleźliśmy fachowca do płotu. Nie piszę nic więcej, bo jeszcze zapeszę.
Dzisiaj elektryk zlikwidował nam skrzynkę budowlaną przy płocie, a więc sprawy elektryczne zakończone. Teraz tylko zmienimy taryfę na dwufazową (bo budowlanej już i tak nie mamy) i koniec z elektryką.
Dwa tygodnie minęły - a kurzy się nadal niemiłosiernie. Nie jest to już jednak pył budowlany, ale ziemia nanoszona z zewnątrz domu. Sąsiad rozrzucił w swoim ogrodzie kilka wywrotek ziemi i zasiał trawę, a dwie nasze wywrotki jeszcze nawet nie rozplantowane. Przy suchej pogodzie i ostatnich wiatrach w domu na pewno nie mamy sterylnych warunków.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia