Dom Przestronny:)
Dzisiaj walentynki...
Powinno być radośnie.... ale tak nie będzie. Sama radości bynajmniej nie odczuwam. Bardzo niemiło zakończyłam współpracę z elektrykiem. Powiedziałam co myślę. Źle mi z tym. Nie powinnam tego robić bo to... rodzina. Ale nie wytrzymałam. Kilka miesięcy udręki, nieprzespane noce w końcu zmieniły się w niekontrolowany potok słów. Wylałam wszystko co we mnie siedziało. Długo wytrzymywałam.
Nie chcę opisywać całej historii bo to juz za nami. Prawda jest taka, że kosztorys pierwotny nijak się miał do ceny ostatecznej. Oczywiscie że doszły dodatkowe punkty ale nie wszystko zostało załatwione tak jak pierwotnie było ustalane. Boli mnie to, że przez kilka miesięcy świeciłam za niego oczami i wysłuchiwałam uwag typu "skąd pani ma tego elektryka " "a kto to pani robił" "ale pani sie trafił wykonawca". Osoby te widziały robotę i ich opinie opierały się na stanie faktycznym, na tym co widzieli, z cyzm się zetkneli na mojej budowie. Pozwolili sobie na krytykę czegoś, na czym się znają, co widzą, co potrafią ocenić. W rozmowie z elektrykiem użyłam tego argumentu wyrażając tym samy swoje niezadowolenie z wykonanej pracy i sposobu rozliczenia. Usłyszałam, że widocznie to nie byli elektrycy bo prawdziwy elektryk jak widzi kabel i gniazdko to wie co z tym zrobić Tylko nikt nie chciał po nim kończyć roboty albo dawał taką cenę ze stawało się to bezsensowne Jak widać jego zdaniem on jeden był fachowcem na budowie a ja głupia nie jestem w stanie tego docenić
Ściągałam ludzi do innych rzeczy. Przyjeżdżali, chcieli wykonywać swoja pracę ale nie mogli bo potrzebny był zawsze elektryk bo ciągle coś było nie tak, bo nikt nie potrafił po nim dojść co i jak. Gdyby to było raz, dwa.... ale takie sytuacje były często. Dostawałam gęsiej skórki na samą myśl, że coś ma być podłączone i z wyprzedzeniem już martwiłam sie czy aby tym razem to coś zadziała, czy nie będzie problemu. Zazwyczaj problem jednak był
Wiem, że mam uzasadnione powody by być niezadowoloną. Ja to wszystko wiem. Kipi we mnie nadal to niezadowolenie ale jeszcze bardziej drażni mnie tupet z jakim można załatwić tak sprawę. To, że koniec końców wszystko działa to żadna łaska jak dla mnie. To nie czyni całej roboty idealną. Nie potrafię tak przymknąć oko i udawać, ze przez te kilka miesięcy nic się nie działo. Nie powiem: jest dobrze, rozliczmy się i do widzenia. Nie w takiej sytuacji gdy na sam koniec jeszcze słyszę absurdy i płacę za coś trzeci raz. No i to wszsytko mu powiedziałam
Sama nie wierzę, że to zrobiłam...
A potem zadzwoniłam, przeprosiłam że się uniosłam, powiedziałam żeby przyjechał, zapłacę mu tyle ile sobie zażyczył i nie chcę waracać do tematu elektryki już więcej. Wolę być stratną w tej sytuacji. Najgorzej wychodzi się z rodziną! Mam nadzieję, że wiecej takiego błędu nie popełnię.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia