Dom Pod Modrzewiem
27 lutego 2007
Korzystając z całych trzech dni urlopu wypoczynkowego nadrabiam różne zaległości. Jedną z zaległości jest oczywiście nasz dziennik.
Co u nas? Generalnie - jak to się mówi - po staremu.
Rozglądamy się za szkołą dla naszego synka - siedem lat to pierwsza poważna decyzja rodziców, do której szkoły zapisać dziecko. Otrzymaliśmy urzędowe wezwanie i musimy dopełnić obowiązku. Tak więc rozglądamy się, bo szkoła rejonowa średnio nas do siebie przekonała. Bierzemy pod uwagę wiele aspektów, w tym dogodność dojazdu autobusem miejskim, bo przecież nie będziemy wozić samochodem naszej pociechy non stop.
Po ostatnim śniegu pozostały już tylko nieśmiałe resztki i dzięki temu, że jestem w czasie urlopu w domu do południa, wyłonił się obraz nędzy i rozpaczy w naszym ogrodzie. Labi zniszczył prawie wszystko, co było posadzone w ubiegłym roku, więc za kilka tygodni musimy rozpocząć nasadzenia od nowa. Ale najpierw musimy odgrodzić naszą zieloną część od podjazdu, gdzie będzie rezydował pies. Inaczej nasza inwestycja w ogród będzie znowu bez sensu.
Z pozostałych zaległych prac: nadal brakuje nam podłogi na tarasie. W najbliższych dniach będziemy znowu kontaktować się ze stolarzem.
Zamontowaliśmy już markizę, bardzo ładnie się prezentuje. Będzie z niej pociecha latem.
Aha, mamy dywan w salonie. Nareszcie synek ma cieplej w czasie zabawy na podłodze. Oczywiście rozsądek wziął górę nad marzeniami - arrasem nazwać tego dywanu nie można.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia