Fakty i wiadomości z domu
Przeczytałam żale sure u dandiego, że dzienniki budów po zamieszkaniu są okrutnie zaniedbane :) No ale co tu pisać, że posprzątałam?? Uprałam?? Ugotowałam obiad?? Eeeee tam, bez sensu.
Zupełnie niż w rzeczywistym życiu, tu na forum wylewna nie jestem. Nie chcę pisać o życiu prywatnym, bo wiem, że za dużo osób z mojego otoczenia czyta to co piszę. Nie chcę się więc ze wszystkimi radościami i żalami zdradzać tak publicznie.
Ale dziś zrobię wyjątek
Tak mnie naszło na podsumowanie 2009r.
Nowy Rok przywitałam zalewając się łzami z tęsknoty za moim Bratem. Czuję, że muszę coś z tym zrobić, bo inaczej sfiksuję do reszty. Mąż podsuwa mi pomysł siłowni. Nie żeby schudnąć, bo po stresach żałobnych ciągle wyglądam jak modelka z wybiegu, ale po to, żeby żal wybiegać, zamęczyć, wypocić..Na całe szczęście ciągle jestem na urlopie zdrowotnym więc rozwożę dzieci i rano, skoro świt chodzę na siłkę.. Towarzystwo ludzi dobrze mi robi, a przy okazji mojemu tyłkowi również.
Jest luty. O powrocie do pracy na razie nie myślę, tak strasznie drażni mnie ta robota, tyle przez nią przeżyłam stresów, że na razie JESTEM NA NIE.
Siedząc w domu kombinuję jak koń pod górę co tu zrobić, żeby zmienić zawód, zmienić pracę. Zaczynam głośno mówić o tym, o czym od jakiegoś czasu po cichu myślę....... Co mnie interesuje?? Co sprawia mi przyjemność?? I dochodzę do wniosku, że kurs projektowania wnętrz będzie spełnieniem moich marzeń :) Działam na zasadzie: impuls-akcja-zadowolenie, zapisuję się więc od marca na kurs w Warszawie ( bliżej nie było )Mam pełną aprobatę rodziny, w zasadzie są zaskoczeni, że tak późno się zdecydowałam. Jeżdżę więc sobie przez 3 miesiące do Warszawy na weekendy ( tak, to są te moje tajemnicze wypady do stolicy ) Po drodze werbuję jeszcze jedną uroczą forumkę w ta akcję i jest nas dwie Jak się potem okaże, więcej forumek idzie naszym śladem .
(Kurs jest przedni, mam porządne MENowskie świadectwo, odnoszę nawet drobne sukcesy na polu projektowania: pełnia szczęścia jednym słowem :) )
W tak zwanym między czasie kończy się mój urlop i stoję przed koszmarną decyzją: wrócić czy olać to dziadostwo.( Choć w głębi duszy mówię OLEJ, mąż zresztą mówi podobnie) Udaję się więc do mojego zakładu pracy i co tam zastaję??????? Całkowite zaskoczenie z powodu pojawienia się mojej osoby i rozczulająco szczere wyznanie szefa, że nie spodziewał się mojego powrotu
No mógł tego nie mówić, mógł!! Bo moja przekorna dusza w tym właśnie momencie poczuła przemożną chęć powrotu do szkoły I wedle zasady: impuls-akcja, podejmuję decyzję o powrocie. O zadowoleniu tu nie ma co pisać, chociaż zobaczyć miny niektórych: bezcenne
Chodzę więc sobie do pracy, porządnie ubrana, pięknie pachnąca, nawet auto myję coraz częściej i jestem najbardziej zadowoloną nauczycielką na świecie ( bo ciągle widzę te bezcenne miny )
Wakacje. Jadę na nie z duszą na ramieniu, i chyba wolę, żeby były takie średnie, niezbyt fajne. Bo ostatnio jak byłam na fajnych wakacjach, gdzie dostałam zajadów od śmiechu to potem rok płakałam. Ale jadę, walczę z sobą, ze swoim lękiem przed dalekimi podróżami samochodem ( bo mam traumę po innej rodzinnej tragedii) i z moją chorobą lokomocyjną, no i wymiocinami Córki.
Dojechaliśmy cali i zdrowi. Zakochałam się w Rumunii, ale to tak zupełnie na marginesie już.
Wracam chętnie, bo za tydzień spełnia się jedno z moich największych młodzieńczych marzeń: Madonna przyjeżdża do Polski na koncert, w dodatku jest to nasza rocznica ślubu. Czy można chcieć czegoś więcej???
Otóż można, w końcu rok 2009 ma hasło Teraz JA :)
We wrześniu wracam na pół etatu do pracy, jestem bardziej niż zadowolona, bo mam czas na kolejny kurs Tym razem zachciało mi się nauczyć francuskiego Więc impuls-akcja= zapisanie się na kurs :)
Dalej sobie chodzę na siłownię. Mam też parę innych zajęć. Dopieszczam swój dom, zapraszam przyjaciół ( tych forumowych także: alfabetycznie wynieniając: Anjamenka, Efilo,Kluczmonia, Neferka, Nelli, Mario, Markoto, Maylandzia, Wu i przychówek duży i mały tychże . Czy o kimś zapomniałam??? ). Poznałam się na kilku ludziach, wiem że na jednych mogę liczyć na innych już tak średnio.
Ale jestem zadowolona.
Bilans na plus. Rok 2009 uważam za udany :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia