(Pół)dziennik gwoździka
Zapałaliśmy „bardzo i trochę” na zakup tego „rancza” (tzn. ja bardzo a żona trochę, bo przerażał ją ten budynek). Teraz to ja stałem się motorem napędowym i zacząłem realizować „operację GWOŹDZIK”. Cena wstępnie pasowała do kupowanego inwentarza i miejsca.
Już przy drugiej rozmowie ze sprzedającym chciałem umawiać się na notariusza, ale….. nagle sprzedający mi mówi, że na działce jest zastaw hipoteczny i solidny dług w banku, z ekspresowo lecącymi odsetkami karnymi. Dzwonię do tego banku (bo to kawał drogi).
„Właściwie to za chwilę wysyłam dokumenty do windykacji w banku nadrzędnym …– mówi pani z banku, „… a wtedy będzie Pan mógł spłacić zadłużenie sprzedającego (czyli to kupić) dopiero za kilka miesięcy albo wcale, jeśli bank to sam sprzeda”.
Ups, Houston mamy problem!
Ja do pani, żeby się wstrzymała bo jutro do niej przyjadę. Uciekłem z pracy i przyjechałem.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia