(Pół)dziennik gwoździka
Następnego dnia, zamiast podpisać umowę warunkową, dzwonię na ponad 10 numerów telefonów do tegoż banku. Rozmawiam z różnymi paniami i panami pytając o namiary na ich windykatorów (chociaż nie byłem pewny czy tacy w tym oddziale są). Po 10 próbach dostaję namiar na , nazwijmy go, Pana Zdziśka – windykatora pełną gębą (chociaż chudy podobno). Dzwonię do niego, opowiadam moją historię (o mało co nie zacząłbym od czasów mojej Pierwszej Komunii).
Pan Zdzichu słucha i mówi: „Wie Pan, ja i tak nie mam tych kwitów bo zadłużenia powyżej ….PLN są odsyłane bezpośrednio do banku nadrzędnego” To, to i ja wiedziałem od Mrs. Sztywnej, ale nie po to do niego przecież dzwoniłem. Pytam więc Pana Zdziśka (tak jak to obmyślałem przy browarku), jak to można wstrzymać, bo przecież bank powinien być zainteresowany spłatą zadłużenia, a i windykatorom ubędzie papierkowej roboty…. Pan Zdzisiu (dobru chłop musi być) podaje mi namiary na koleżankę z banku, która zawsze przygotowuje dokumenty takich zadłużeń do wysłania.Ponadto podczas naszej rozmowy powiedział, że takie przygotowywanie dokumentacji do przesłania windykatorom to upierdliwa robota i nikt jej nie lubi. Zaczynam przebierać nogami. Czas na telefon do Koleżanki Windykatora.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia