(Pół)dziennik gwoździka
Fachowiec będzie to oglądać pod koniec tygodnia. Może coś poradzi.
Dzień zaczął się fajnie.
Dzwonię drugi raz do dekarza z ogłoszenia w lokalnej gazecie. Tydzień temu był gotowy od razu do roboty ale ja prosiłem od tygodniową zwłokę. Pytam jeszcze raz dziś o możliwość obróbki komina. Facet mówi, że nie ma sprawy i przyjedzie dzisiaj po południu. ('')Szok – dekarz na zawołanie ??!!! Mówię do żonki, że jakoś dziwnie „niezajęty pracą” dekarz. Ale może wakacje czy co ?
Cytat rozmowy: D – dekarz , Ja – to ja
D - „...to przyjedziemy i może zrobimy od razu”
Ja- „ale to nie jest robota na godzinę. Poza tym nie mam jeszcze wysokiej drabiny”
D- „A to wysoko jest????”
Ja- „Wysoko”
D- „ Aha.....,
Ja- „to chociaż Pan obejrzy i ustalimy termin.
D- „ OK. Spotkajmy się tu i tu...”
Ustalił spotkanie o 16.30 na stacji CPN w najbliższej większej mieścinie koło mojej „gwoździkowej”. Godzina dla mnie za szybka, ale co tam - fachowca trzeba szanować. Nie zjadłem więc po pracy obiadu ( kochana żonka dała w zamian suchy prowiant) i w drogę. Daleko nie jest ale staram się być na czas bo tak jestem nauczony i cenię punktualność u innych.
O 16.30 dzwonię, że jestem i czekam. „Dekarz” (z tonu głosu odczuwam kłopoty) mówi, że już dojeżdża i będzie za kilka minut. Chyba raczej „dochodził” niż dojeżdżał. ''
Dzwoniłem po 15 min i po 25. Nie odbierał. Pojechałem do „gwoździkowej” bez „dekarza”. Nie odbierał do wieczora. Może i dobrze. Takich „DDDDDekarzy” mam głęboko w D ..............!.
PS. Prawdziwych Dekarzy pozdrawiam i wciąż szukam.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia