(Pół)dziennik gwoździka
Ekipa Garfielda składała się z 4 osób (obrazek powyżej nie oddaje dokładnie ich rysopisów, jedynie różnice wzrostu i zarostu są aktualne)
Przyjechali na dwa samochody - jeden większy z drabiną na dachu i moją blachą w środku, a drugi to pełnoletni osobowy.
Załoga "G" wysiadła z bryczek, podeszła do bagażnika tego pełnoletniego i wyjęła dwa czteropaki Patriotów. ...... No i je odpalili od razu.
Pan Garfield przywitał się słowami:
"Dzień dobry. Chyba nie będzie Pan miał nic przeciwko aby dzień zacząć od browarka ?"
"No nie, ważne abyście nie spadli mi z dachu" - odpowiedziałem, ......................a pomyślałem : "Kurde, zawsze jest jakiś haczyk. Są na czas, ale się nawalą i nie skończą na czas!
No ale zawsze byłem optymistą więc wierzę w Załogę "G".
Po odpaleniu jednej rakiety na jednego wyjęli narzędzia....
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/wrzesien04/narzdzia.jpg
...blachę i maszynkę do jej gięcia .....
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/wrzesien04/gitarka.jpg
..... po czym Pan Garfield zakomunikował, że musi odstawić samochód (ten większy) do mechanika. TERAZ !!!! .
" Na pewno udawał, że odpalił Patriota" - pomyślałem, no bo jak inaczej
Szef Załogi "G" zostawił dwóch młodzieniaszków ze mną i kazał im ciąć blachę na paski, a sam pojechał ze swoją prawą ręką do mechanika. Oczywiście dwoma samochodami, no bo jakby wrócili. Młodzi umiejętnie wykorzystywali brak Garfielda i palili jeden za drugim - w tym czasie pocięli 3 (słownie trzy) paski blachy.
Pomyślałem: "Czekam max godzinę i dziękuję "chłopcom".
Garfield mi na to nie pozwolił.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia