(Pół)dziennik gwoździka
... byłbym zapomniał ... zrobiłem jeszcze jedno ...
W drugim dniu pobytu wezwałem straż pożarną!!!
... w tym momencie muszę się cofnąć w opisie o rok ... otóż rok temu bardzo aktywne na naszej działce były osy ... sąsiadki jakoś dziwnie nie narzekały ...
Jedna z nich nawet użądliła Gwoździkową (tzn. nie sąsiadka ... tylko osa ) ... No ale pewnego dnia, nad ranem, osy przegięły ... wdarły się do naszej "sypialni" ... i zaczęły się pojawiać i tu i tam ...
Przyłożyłem ucho do górnego narożnika pokoju (domek jest z drewna ) ... i usłyszałem RÓJ ....
Nie boję się os, chyba z dzieciństwa pamiętam jeden przypadek kiedy coś takiego mnie użądliło ... ale wtedy poczułem gęsią skórkę ...
No i co było robić ... zlokalizowaliśmy gniazdo pod dachem, tzn. jego wlot, kupiłem dwa "psikacze" na osy, piankę montażową ... i odziałem się w dwa grube sztormiaki. Osłona na twarz była duża siatka spożywcza (nie wiem jak to nazwać... ale takie ustrojstwo, którym przykrywa się np. ciasto przed muchami). Gwoździkowa "wkleiła" mi tę siatkę pod sztormiaki, używając jakiejś taśmy ... i tak uzbrojony atakowałem. Szturm wyglądał tak, że psiknąłem .... i nogi za pas ... patrzę, że nikt nie goni ... to powoli skradałem się pod dach i ... sik i sik ... i w nogi ... i sik ... i w nogi ... i tak qrwa ...do wykończenia dwóch psikaczy i .... GNIAZDA !!! Zakleiłem szpary pianką .... i poszedłem wymęczony na piwo.
Do końca pobytu był spokój ...prawie, bo pod koniec pobytu zauważyliśmy, że osy kręcą się przy przybudówce ... ale urlop się skończył ... i tak zostało ...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia