(Pół)dziennik gwoździka
No i pierwszego dnia pobytu w tym roku ... znów więcej os niż u innych
Przykładam ucho do miejsca łączącego domek z przybudówką .... a tam ... głośność ROJU ... przewyższa ubiegłoroczną głośność o kilkanaście decybeli
Tym razem postanowiliśmy powiadomić straż, bo RÓJ był większy i miejsce trudno dostępne.
Pojechałem z Juniorem do pobliskiego miasta i powiadomiłem straż. Dyżurny strażak przyjął zgłoszenie, nawet pochwalił, że sam nie próbowałem szturmu (dobrze, że nie wiedział co było rok temu ) i obiecał, że przyjedzie ekipa po południu.
OK. Poinformowałem telefonicznie Gwoździkową, że za kilka godzin przyjadą strażacy i ... poszliśmy "na miasto".
Nie minęło pół godziny ... a Junior otrzymuje telefon ... i widzę, jak mu oczy wychodzą z orbit ...
"Co ...??? ..... a gdzie ???... w szyję ...???!!!"
Dziesięć kilometrów, które dzieliło mnie od działki, przejechałem łamiąc wszystkie przepisy jakie można... dobrze, że nikomu nie zrobiłem krzywdy
Okazało się, że Gwoździkowa, po otrzymaniu wiadomości o przyjeździe strażaków ... postanowiła (jak to kobieta) powycierać kurze na półeczkach, które są w przybudówce, zaraz przy wejściu ... blisko miejsca, gdzie od strony dachu wlatywały osy. Gdy tylko "machnęła ścierą" jedna (na szczęście) osa wyleciała "z dachu", wlatując do pomieszczenia ... i ..... wkłuwając się pod żuchwę Gwoździkowej
Po kilku minutach byliśmy na miejscu ... Gwoździkowa już zaaplikowała sobie końską dawkę wapna. Na szczęście mieliśmy w lodówce dużo lodu w kostkach i szyja wraz z policzkiem została nim obficie obłożona. No i jakoś na szczęście obyło się bez wizyty w pogotowiu ... chociaż miejsce ukąszenia mogło spowodować poważniejsze skutki .
Po dwóch godzinach przyjechali strażacy. Samochód zatrzymał się 100 metrów od mojej działki, a ja z najstarszym z nich (wiekiem i stopniem) poszedłem do domku. W trakcie drogi zdążyłem mu powiedzieć, że mam dla nich flaszkę, ale mają "wbić" się w gniazdo tak, żebym nie musiał remontu dachu robić ... oraz zdążyłem go pochwalić, że szybko przyjechali bo właśnie jedna z os użądliła moją żonę ...
A on : "Hmm, no tak bywa ..."
Wchodzimy na działkę ...
On do Gwoździkowej:" Dzień dobry"
...a do mnie : "No to gdzie ???"
...a ja na to : "No TU!!!" (pokazując na szyję Gwoździkowej)
Strażak w śmiech ... :"Nie ...(ha ha) ja pytałem gdzie jest gniazdo "
....
Strażacy szybko zrobili swoje ...
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/pierkunowo%2009/osy.jpg
style="color:#0000FF;">
... mówili, że wstrzelili się wzorowo ... bo gniazdo się "zagotowało" (to ich termin) ...
Flaszka zadziałała ... przyszli z łomami ... a poprosili o wkrętaki. Powoli poodkręcali maskownice i dwie deski .... a po robocie je powkręcali ...(nie mają takiego obowiązku, rozwalają, podważają i nie naprawiają ... a od miesiąca, jak na pewno wiecie, unieszkodliwiają gniazda os tylko u osób niepełnosprawnych i tam gdzie są skupiska dzieci. )
No i do końca pobytu os ani widu ani słychu .... do przyszłego roku (oby nie)
Od tej pory, na szczęście, odwiedzały nas inne, bardziej przyjazne stworzenia ...
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/pierkunowo%2009/czarnykot.jpg
style="color:#0000FF;">
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/pierkunowo%2009/je.jpg
style="color:#0000FF;">
Nasz pies nie pilnował swojej michy ... bo nigdy nie pilnuje ... udawał, że nie widzi ...
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/pierkunowo%2009/poplamionaje.jpg
style="color:#0000FF;">
.... a nasz Kot Filip... dzielnie pilnował domku...czyli miał wszystko w doopie ...
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/pierkunowo%2009/filip.jpg
style="color:#0000FF;">
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia