(Pół)dziennik gwoździka
... Godzina 11.30, niedziela 17 stycznia Sezonu Trzeciego ... ... Pakuję do samochodu "Dodę", "Kubę Rozpruwacza" oraz Respirator, a jeszcze był Milczący Wspólnik (ale tego to mam zawsze przy sobie) i wyruszam na Gwoździkową aby przeprowadzić operację o kryptonimie "TLEN".
Operacja "TLEN":
ZADANIA:
1. szybkie przemieszczenie się z miejsca zamieszkania do gwoździkowej fabryki
2. otwarcie zamarzniętych kłódek w bramie
3. wejście na teren posesji
4. konfiskata ciężkiego sprzętu kruszącego
5. siłowe wejście do stawu
6. wstawienie Respiratora
7. szybki odwrót
Meldunek z wykonania zadania 1.
Na Gwoździkową mogę dojechać trzema trasami. Oczywiście, jak to w życiu bywa, każda z nich ma swoje plusy i minusy. Należy w tym miejscu wymienić wiele przymiotników, które "pracują" na te plusy i minusy, np. krótka, dłuższa, dziurawa, gładka, wąska, szeroka ... itd.
Niestety od jakiegoś czasu, z racji na ziemne roboty kolejowe, doszły do powyższych cech takie, jak: zamknięta, otwarta, z objazdem, bez objazdu ...
Dzisiaj wybrałem opcję najdłuższą i najpewniejszą ...
Przejazd kolejowy przejezdny, droga odśnieżona, skręt w prawo, trochę gorzej .. ale da się jechać i co ważne mijać ... widzę już charakterystyczny kościółek, od którego mam tylko kilometr do Gwoździkowej ... ale niestety .....widzę i to:
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%2017%20styczen/0001.jpg
Sto metrów przede mną stoją trzy samochody, w tym dwa "zakopane po uszy" bo chciały się minąć na zaśnieżonym wzgórzu. Ja też już za daleko zabrnąłem więc podjeżdżam bliżej ... wysiadam ...
Porywisty wiatr nie pozwala na usłyszenie choćby zdania z konwersacji trzech osób. Ich mowa ciała mówi za nich ... :
- "Co, qrwa miałem się cofać?!"
- " A ja co, miałem wjechać na pole bo ty masz lepszy samochód ?!!! "
- " No i co teraz ... nawet "Dody" nie mamy"
... - "Ale ja mam ...." mówię, trzymając dumnie w ręku zajebiście różową śniegową szuflę, czyli "Dodę"
Wpierw trzeba było pomóc staremu oplowi ...
Kobieta siedziała za kierownicą, a trzech facetów w tym czasie wykorzystywało "Dodę" ... na zmianę ...
Opel uparty był ...słabe miał gumy .... odpoczęliśmy trochę i zaczęliśmy pracować nad Mercedesem ... ten gumy miał dobre ... nie pękł i wycofał się na czas .....
"Doda" też nie pękła ...
Brak pęknięć niestety niestety nie zmienił sytuacji na drodze, dalej się nie można było ruszyć ... za mną tworzyła się kolejka chętnych do pchania samochodów i wykorzystywania "Dody" ... a przede mną stały nadal trzy samochody ... i w oddali kościół ....
... i nagle, z tego kościoła wyjechał traktor ...
.. hurra!!! ...
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%2017%20styczen/0005.jpg
- "Patrz Pan, Ksiądz na pomoc jedzie!!" - odezwał się ten z Opla...
Faktycznie ... za kierownicą siedział gość w czarnej sutannie, spod której wyłaniała się biała koloratka ...
Byłem pod wrażeniem ... bo jakoś ostatnio nie wierzę w pomoc... (mniejsza z tym )....
Traktor dojechał bez problemu ... Facet z Opla podbiega do ciągnika i machając łapami krzyczy:
- "Niech ksiądz tutaj zawróci !!!"
Obserwuję z boku ... dziwna sytuacja, dziwny ten ksiądz ... w kabinie oprócz niego jakaś babka i dwóch nastolatków ....
i jeszcze ten tekst z kabiny po otwarciu drzwi :
"Ale żeś pan manianę odpierdolił na tej drodze ... !!!"
Facet z Opla prawie nie ukląkł .. chyba się załamał ...
Za kierownicą zobaczył faceta w czarnym płaszczu, czarnej koszuli i białym krawacie, który zamienił się w koloratkę ... (po wielokrotnym wykorzystaniu "Dody" białe jest czarne a czarne jest czarne ... albo odwrotnie )
"Ksiądz" z rodziną wracał z niedzielnej mszy ... a to, że traktorem ... no cóż, był najmądrzejszym z nas ....
Dojechałem na Gwoździkową z półtoragodzinnym opóźnieniem ..
.... No i cały misterny plan w piiiiiizdu... wylądował ...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia