Za rogatym płotem w prawo - M18 "Za miastem"
Skoro moja żonka podjęła się prowadzenia dziennika to jej pomogę.
Dziś właściwie mija miesiąc od momentu złożenia wniosku o kredyt na budowę domu (my, podobnie jak spora część naszego społeczeństwa, również zamierzamy sfinansować nasze przedsięwzięcie z cudzych środków czyt bankowych).
Starania o kredyt rozpoczęliśmy w pierwszej połowie lutego. Zanim udało się skompletować potrzebne dokumenty (a jest ich niemało, dość rzec, że jedna aplikacja to była sterta papierów wysokości 5cm) minęło praktycznie 2 tygodnie. W końcu się udało i po istnym maratonie (bite 2,5 h) złożyliśmy wnioski do 6 banków . Na koniec oczywiście okaże się, że 5 było kompletnie niepotrzebnych, ale czujemy, że to wzmocniło nasze możliwości przetargowe .
Właściwie po drodze banki zaczęły się wykruszać, albo na własną prośbę jak DB, który stwierdził, ze jednak nie będą kredytować budowy systemem gospodarczym, albo na naszą prośbę jak ING czy mBank, które nie grzesząc rewelacyjna ofertą wyjściową poprosiły o poniesienie dodatkowych kosztów na operat szacunkowy naszych włości koszt prawie 900PLN a to przecież 2 tony cementu.
Jak wykazuje proste działanie algebraiczne zostały 3.
Pierwszy decyzję wydał tydzień temu, mamy umowę, ale warunki są na takim poziomie, że musielibyśmy mieć naprawdę mocne ciśnienie aby je podpisać
Drugi właśnie wczoraj wrócił do nas z radosną nowiną, że decyzja oczywiście jest - warunki względne, więc nr. 1 idzie w odstawkę
No i został nam trzeci, niestety są wolni, ale maja dobre (jak na dzisiejsze czasy) warunki.
No cóż pieniążki w każdym bądź razie płyną szerokim strumieniem zmieniając się coraz bardziej w rzeczkę.
Przy odrobinie czasu opiszę moje przeżycia ze starostwem jak załatwialiśmy pozwolenie na budowę.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia