Dziennik Magaleny i Młodego
Budowa nasza odbywa się jak prowadzenie tego dziennika. Tak jak nie rozgryzłam dlaczego raz zdjęcia wklejam wielgachne, a raz miniaturki (a pod zdjęciem "powiększ" i dlaczego nie powiększa? Teleturniej ogłaszam, w nagrodę Nagroda Inwestora) tak i budowa co rusz odkrywa przed nami kolejne zagadki i pułapki.
Wykonawcy i projekt
Skoro zapadła decyzja o budowaniu trzeba było zdobyć projekt i wykonawców. Zaczęliśmy od końca, a może i nie, czyli od wykonawców. Od początku wiedzieliśmy, że dom nam postawi sąsiad pan Tomasz. Sprawdzony, pod ręką i z nieskończoną cierpliwością dla inwestorów wpadających co rusz w panikę. Nie musieliśmy karmić ekipy (szli do domu na obiad), pić nie pili, bo wstyd przed sąsiadami a i żony kontrolowały, a jak mieli pilną fuchę, to zdążyli wpaść na kilka godzin. Teraz myślę, ze gdyby na początku spotkały nas przejścia z fachowcami, o których piszą inni inwestorzy, to zarzucilibyśmy budowę w ciągu kilku dni. A tak stan surowy powstał i dopiero zaczęliśmy szukać fachowców i poczuliśmy się wciągnięci na terytorium wroga bez możliwości powrotu.
Po wyborze ekipy -projekt. Dzięki boomowi na budowanie domków wśród znajomych otrzymaliśmy namiary na tanie biuro projektowe. To, że projekt musi być indywidualny było oczywiste. Skoro mieliśmy trudności, by sie dogadać w dwójkę, jakim cudem moglibyśmy się dogadać z gotowymi projektami? Projekt został opracowany indywidualnie według naszych życzeń, piętrowy bez podpiwniczenia, z powierzchnią użytkową określoną nietypowo: "Proszę Pana, musi się zmieścić w kwadracie 10m x 10m." Inaczej musiałabym wyciąć kolejny rząd drzew w sadzie.
Koszt projektu 2900 zł.
A tak wyszło
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia