Dziennik Magaleny i Młodego
Bywa i tak, że Inwestora nic nie cieszy.
Na pytanie „co tam z waszą budową?” odpowiada „Czy możemy porozmawiać na inny temat?”
Zamiast na budowę Inwestor chce do kina. Albo zrobić duuuże pranie. I prasowanie, chociaż tego nienawidzi. Albo umyć samochód. Chociaż tego to nie, bo samochód zwykło się myć na działce, a działka to budowa itd. To chociaż nareperować ten samochód.
Wbrew oczekiwaniom nie jest to stan, w który Inwestor(ka) wpada, gdy trzeba podjąć 80 superważnych decyzji lub wydać kilkadziesiąt tysięcy złotych obcych ludzi (w końcu nie brałam kredytu po znajomości, nie?). Depresja budowlana dopada GDY NIC SIĘ NIE DZIEJE NA BUDOWIE.
Albo gdy coś spieprzyli na budowie i trzeba pilnować, by rozebrali. Wtedy nie tylko nic się nie dzieje, ale dzieje się jakby do tyłu… I jeszcze znosić spojrzenia budowlańców, którzy uważają, że krzywdę robimy im olbrzymią z czystej złośliwości.
A jak może czuć się Inwestor gdy, nie dość że wykonawcy spieprzyli to co robili, ale jeszcze spieprzyli z kraju na saksy?
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia